Według zapowiedzi Ministerstwa Edukacji reforma ma zacząć wchodzić w życie od roku szkolnego 2017/2018. Obejmuje ona m.in. likwidację gimnazjów, powrót do ośmioklasowej szkoły podstawowej, czteroletniego liceum, pięcioletniego technikum. Zasadnicze szkoły zawodowe mają być zastąpione przez dwustopniowe szkoły branżowe.
Główny ciężar wdrażania rządowej rewolucji spadnie na samorządy. Jeżeli mają one zdążyć w terminie zapowiedzianym przez MEN, część zmian musi zostać przeprowadzona jeszcze w tym roku.
Czytaj również: Rząd chce zlikwidować w zawodówki. Co proponuje w zamian?
Lista tego, co muszą zrobić samorządy jest bardzo długa. To nie tylko likwidacja gimnazjów, ale też zmiany obwodów szkół, systemu opieki nad dziećmi, wykorzystania majątku szkół.
Podczas specjalnej konferencji władze Szczecina przedstawiły zakres koniecznych zmian. Z jednej strony budynki gimnazjów trzeba będzie dostosować do potrzeb młodszych dzieci (chodzi np. o specjalne toalety dla maluchów). Z drugiej strony, budynki szkół podstawowych należy wyposażyć np. w pracownie chemiczne, fizyczne itp.
Jak to wygląda w przypadku Szczecina? Na szczęście dla tego miasta, większość spośród 47 szczecińskich gimnazjów, mieści się w zespołach szkół lub w tych samych budynkach co szkoły podstawowe. Tam miastu będzie łatwiej przeprowadzić reformę, bo gimnazjum przejmą licea bądź podstawówki. Gorzej wygląda sytuacja w dziesięciu samodzielnych gimnazjach, których budynki trzeba będzie przekształcić.
Może Cię zainteresować: Za likwidację gimnazjów zapłacą samorządy?
Problemem mogą być też szkoły podstawowe, ponieważ niektóre z nich wypełnione są w 100 proc., nie będą w stanie przyjąć starszych klas. W efekcie powstaną takie budynki samodzielnych gimnazjów, w których będą zarówno uczniowie klas siódmych, jak i ostatnich klas gimnazjów. O ile nowe przepisy (których jeszcze nie ma, bo rząd dopiero zapowiedział reformę, nie przygotował jeszcze żadnych konkretnych przepisów) na to pozwolą.
Wydłużenie nauki w liceach spowoduje z kolei mniejsze nabory w części tych szkół. W związku z większą liczba roczników, trzeba będzie ograniczyć ilość klas. Miasto chce w zamian zwiększyć nabory w liceach, które mieszczą się w zespołach szkół z gimnazjami. Po likwidacji gimnazjów będzie tam więcej miejsca.
Sporo zamieszania będzie też w związku ze zwalnianiem i zatrudnianiem na nowo nauczycieli. Najprawdopodobniej nie obędzie się bez zwolnień. Zgodnie z prawem bowiem jeżeli np. w szkole podstawowej jest zatrudniony nauczyciel, który miał kiedyś pełen etat, a potem mu go zmniejszono, to dyrektor w pierwszej kolejności musi mu ten pełen etat przywrócić, a dopiero potem może zatrudniać nowych nauczycieli. To może ograniczyć możliwość przechodzenia nauczycieli ze zlikwidowanych gimnazjów do szkół zawodowych.
Zobacz także: Nauczyciele niewiele zyskają na podniesieniu płacy minimalnej
W związku z likwidacją nauczycielom trzeba też będzie płacić odprawy. Nie będą one przysługiwały tylko tym, którzy zostaną przeniesieni z pełnego etatu na pełen etat.
Szczecin wyliczył, że maksymalny koszt odpraw dla nauczycieli w tym mieście, rozłożony na trzy lata, to niemal 26,5 mln zł. Prawie dwa miliony wyniosą odprawy dla pracowników niepedagogicznych. Kolejnych 3,1 mln zł to spodziewane koszty administracyjne, czyli np. wymiana pieczęci, tablic, dostosowanie szkół, a 4,3 mln zł utworzenie pracowni przedmiotowych. W sumie na reformę Szczecin wyda 35,8 mln zł. Na wydatki sięgające milionów złotych muszą się przygotować wszystkie samorządy w Polsce.
Źródło: szczecin.wyborcza.pl, oprac. MK