- Według danych z 24 listopada, do ZUS wpłynęło 377 407 wniosków o przyznanie emerytury po obniżeniu wieku emerytalnego w październiku tego roku. Łącznie z osobami, które rokrocznie decydują się na pobieranie świadczenia, ta liczba na koniec roku może wynieść nawet 600 tys. osób - informuje "Gazeta Wyborcza". A więcej osób na utrzymaniu ZUS, to większy wydatek dla budżetu państwa.
Sprawdź koniecznie: Waloryzacja 2018. O ile wzrosną dodatki do emerytur
Podobnie jest z waloryzacją w 2018 r., która powinna być wyższa niż dotychczas zakładali rządzący. "GW" wylicza, że o wysokości podwyżki decydują dwa wskaźniki: inflacja w gospodarstwach emeryckich (czyli podwyżki cen towarów, które głównie kupują emeryci) i 20 proc. realnego wzrostu płac (czyli podwyżki, jakie dostają pracownicy) z roku poprzedzającego waloryzację. Według Ministerstwa Finansów, że po zsumowaniu obu wskaźników emeryci będą mogli liczyć w przyszłym roku na 2,7-proc. podwyżkę.
Jednak zarówno inflacja, jak i wzrost płac będą wyższe niż szacuje resort. A to oznacza, że waloryzacja może wynieść nawet 3 proc. Jak zaznacza gazeta, przy takim założeniu najniższa emerytura i renta wzrosną z 1 tys. zł brutto do 1030 zł brutto.
Rząd Beaty Szydło założył, że na emerytury w obniżonym wieku wyda w tym roku 2-3 mld zł, natomiast w 2018 r. ok. 9 mld zł. Dziennik podkreśla, że już teraz rząd PiS musi znaleźć dodatkowe 1,4-1,5 mld zł. Dlaczego? - Bo więce trzeba będzie przeznaczyć na wypłaty świadczeń, a poza tym zmniejszają się wpływy ze składek osób, które dotychczas pracowały - czytamy w "GW".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"