Trudno wskazać gałąź gospodarki równie niezbędną i jednocześnie równie niewidoczną jak logistyka. Konsumenci uświadamiają sobie, że istnieje “jakiś magiczny proces”, który umożliwia pojawienie się towaru na półce czy kuriera pod ich drzwiami tylko wtedy, gdy ten mechanizm się zacina.
Takie sytuacje zdarzały się częściej w czasie pandemii. Miliony osób szybko zmieniły nawyki zakupowe i zaczęły dużo więcej kupować w sieci. Przy niewielkim lub okresowo zerowym ruchu w sklepach stacjonarnych, ich sprzedawcy zostali z zalegającym na półkach towarem, którego jednocześnie zaczynało brakować w ich magazynach sklepu internetowego.
- W wielu firmach handlowych sprzedaż internetowa była wprowadzana w momencie, gdy już posiadały rozbudowaną sieć sklepów, przez to często funkcjonuje jako osobny byt. Uruchomienie strategii ship-from-store pozwala na nowo zoptymalizować czas i koszty pracy, oraz koszty logistyki. W tym celu należy przygotować dziesiątki scenariuszy, a ich możliwość rozbudowy i dalszej optymalizacji są dużym polem do popisu. Skala sieci nie jest kluczowa. Na rynku europejskim już sieć z piętnastoma sklepami w danych kraju potrafi sprawnie wykorzystywać metodę ship-from-store - zauważa Marcin Rutkowski, Brand Operations Manager, merce.com.
ZOBACZ: Alkohol sprzedawany przez Internet. Czy taka transakcja może być legalna?
Ameryka wymyśla logistykę e-handlu na nowo
Amerykańska sieć sklepów Best Buy już w 2014 wprowadziła opcję wysyłki prosto ze sklepów stacjonarnych - ship from store. W raporcie rocznym spółka oceniała, że pozwoliło jej to zwiększyć dostępność produktów i skrócić czas dostawy do klientów. W ubiegłym roku Best Buy poszedł o krok dalej. 250 sklepów wybranych ze względu na dużą powierzchnię i optymalną lokalizację przekształciło część działalności w centra realizacji zamówień online i zaczęły obsługiwać znacznie więcej wysyłek niż do tej pory.
Na podobny ruch zdecydowała się posiadająca 1400 sklepów w USA i Kanadzie firma Bed Bath & Beyond. 1/4 swoich salonów wyposażenia wnętrz zamieniła w mini centra logistyczne. W połowie ubiegłego roku 36 proc. zamówień internetowych realizowała ze sklepów stacjonarnych. Podobne informacje napłynęły ze strony giganta odzieżowego GAP i sieci supermarketów Target. Apple, który w kwestiach związanych z technologiami jest głównym innowatorem, w obszarze dystrybucji zdecydował się podążyć za trendem wykreowanym przez innych - jesienią ubiegłego roku zaczął wykorzystywać swoje sklepy jako centra dystrybucji dla klientów zamieszkałych w promieniu 100 mil od iStore.
Co zrobić, by ship-from-store zadziałał?
Według ekspertów firmy merce.com dwoma głównymi obszarami wymagającymi usprawnień by móc uruchomić dostawy ze sklepu, są częściowa zmiana roli pracowników sklepów i stworzenie spójnego systemu informacji o produktach.
W kwestii personelu istotne jest przeszkolenie w zakresie kompletowania zamówień, pakowania i wysyłki produktów. Wyzwaniem może być też zmiana systemu organizacji pracy tak, by zapewnić sprawną obsługę zarówno klientom stacjonarnym jak i internetowym.
Z kolei system informatyczny powinien pozwalać wszystkim pracownikom liniowym szybko orientować się, jakie produkty są aktualnie dostępne. To więcej niż stworzenie prostej ewidencji towarów. Należy pamiętać, że zamówienia często składają się z kilku produktów i może wystąpić sytuacja, gdy tylko część z nich jest dostępna w najbliższym sklepie, a pozostałe w innym lub w magazynie centralnym. Dobrze skonfigurowany system musi w takim wypadku wskazać najbardziej optymalne czasowo rozwiązanie.
Przykładowe scenariusze, jak zorganizować dostawy ze sklepu, zawiera ARTYKUŁ NA BLOGU MERCE.COM.
Co sprzedawcy dostają w zamian?
Widocznym efektem upowszechnienia się wysyłek z wykorzystaniem sieci sklepów będzie nowy standard czasu dostawy. Kilka dni czekania na paczkę mieści się jeszcze w normie oczekiwań kupujących, ale wkrótce może się stać nieakceptowalny. Konsumenci coraz częściej będą oczekiwać dostawy tego samego dnia, a gdy nie będzie to dostępna opcja - będą przerywać zakupy.W branży handlowej ten nowy standard zacznie z czasem działać na korzyść większych graczy z rozbudowaną siecią placówek. To przyspieszy obecny już na rynku trend konsolidacji branży i wchłaniania mniejszych marek (zarówno operujących stacjonarnie jak i w sieci) przez duże retailowe sieci skutecznie realizujące strategię omnichannel. Dotychczas posiadanie dużej liczby punktów sprzedaży mogło prowadzić do sytuacji gdzie sklepy usytuowane w tej samej okolicy kanibalizowały się walcząc nawzajem o tych samych klientów - teraz będą mogły nieco inaczej rozdzielić zadania między sobą.
- Przesunięcie w operacjach dostawy sprawia, że sklepy stacjonarne które pozostają zamknięte z powodu pandemii lub ze względu na usytuowanie cechują się niskim ruchem (wskaźnikiem footfall), ale znajdujące się blisko dużych ośrodków miejskich, mogą spełniać pożyteczną rolę dla sieci handlowej. Tym samym optymalizują koszt swojego utrzymania, przekształcając się częściowo w małe centra logistyczne. W połączeniu z usprawnionym zarządzaniem asortymentem, które sprawią, że tzw. końcówki serii łatwiej znajdują nabywców, oznacza to dla sieciowych sklepów dodatkowe źródło zysków - wyjaśnia Marcin Rutkowski, Brand Operations Manager, merce.com.