Millenialsi to pokolenie, które ma zupełnie inne podejście do pieniędzy
Onet.pl, cytuje 29-letnia Klaudię, która łącznie z mężem zarabia ponad 30 tys. zł, która jak zaznacza: "niewiele oszczędza, bo nie ma z czego". Jak twierdzi, "w tym kraju, żeby żyć na poziomie, to trzeba by zarabiać dwa razy więcej". Pytana o to, na co przeznacza zarobki odpowiada, że "w zasadzie nie wiem. Robimy normalne zakupy w sklepach sieciowych. Może faktycznie pozwalamy sobie częściej na tzw. produkty premium, typu droższe sery czy mięsa albo jakieś owoce morza, ale bez przesady. Jak dodaje "kupujemy buty za kilka tysięcy czy płaszcz zimowy w podobnej cenie, to standard. - Uważam jednak, że skoro tyle zarabiamy, to możemy sobie pozwolić na to. Nie po to ciężko pracujemy, żeby na każdym kroku liczyć złotówki". Dalej wylicza, że sama rata kredytu hipotecznego to 5 tys. zł. plus opłaty za mieszkanie prawie 3 tys. zł.
"Jak teraz o tym mówię, to faktycznie widzę, że może żyjemy na wysokim poziomie. Ale opłaty za dwa samochody, za mieszkanie, za zakupy, co miesiąc jakiś wyjazd. I zbiera się tego, więc kokosów na koncie oszczędnościowym nie mamy" - twierdzi Klaudia w Onet.pl.
Socjolog Peretiatkowicz wyjaśnia, że millenialsi to pokolenie, dla którego to przeżycia są wartością, a nie ciągłe inwestycje.
- Millenialsi to pierwsze pokolenie, które powiedziało: oprócz tego, że zarabiam, że jestem odpowiedzialny, że pcham ten swój wózek, chcę po prostu żyć! Milenialsi powiedzieli, że nie chcą oszczędzać 50 lat na mieszkanie tylko po to, by w nim umrzeć. Chcą czegoś więcej - podkreślała socjolożka w portalu Onet.pl.
Jak dodaje, dla tego pokolenia, mieszkanie na kredyt to forma oszczędzania. " A dlaczego tak robią? Wiedzą, że nigdy w życiu nie zbiorą takich pieniędzy" - wyjaśnia socjolog. Jak dodaje "co czwarta młoda kobieta w wieku 16-35 wprost przyznaje, że kiedy brakuje jej pieniędzy, zaczyna sprzedawać ubrania, a te stają się dla nich formą inwestycji".