Co czeka polskiego złotego w drugiej połowie 2024?
Gdy napięcie geopolityczne zaczęło rozchodzić się po kościach, połowa wiosennej wyprzedaży została błyskawicznie odrobiona. To dobra wróżba na pozostałą część kwartału, ale wszystko wskazuje, że złoty będzie musiał sprostać bardziej wymagającemu otoczeniu zewnętrznemu przy nieco skromniejszym wsparciu czynników lokalnych.
Prognozy Cinkciarz.pl dotyczące EUR/PLN, które w świetle rankingu agencji Bloomberg ponownie okazały się najtrafniejsze na świecie, od dłuższego czasu mówiły o wyczerpującej się przestrzeni do umocnienia złotego. Minione tygodnie zdają się potwierdzać taki osąd. Fundamenty pozostają mocne. RPP nie chce obniżać stóp procentowych. Gospodarka wychodzi z dołka i dynamika PKB rozpędzi się w tym roku do ok. 3 proc. Środki z KPO zostały odblokowane, co utrwali korzystną sytuację w bilansie płatniczym i szeroki strumień bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Polskiej walucie zdaje się nie zagrażać trwały trend spadkowy, a jej ostatnie zachowanie można interpretować jako dobry omen. Spodziewamy się, że z czasem punkt równowagi notowań kursu euro przesunie się na dobre w kierunku 4,25 zł. W najbliższych tygodniach EUR/PLN może jednak krążyć wokół 4,32, czyli przeciętnej wartości kursu w 2024 r. oraz połowy kwietniowego przedziału wahań.
Solidne fundamenty były, są i będą mocną stroną złotego, ale jego blask przejściowo może nieco przygasać. Kluczowe dla umocnienia z pierwszego kwartału było wyparowania oczekiwań na wznowienie cyklu obniżek przez RPP. Korespondowało to z ostatnią fazą hamowania inflacji do celu NBP przekładającą się na powrót dodatnich realnych stóp procentowych i ich wzrost do nienotowanych od przeszło dwóch dekad poziomów. Minięcie przez dynamikę CPI dołka i rozpoczęcie wspinaczki w kierunku 5 proc. r/r oznaczają, że właśnie rozpoczyna się erozja rekordowej atrakcyjności odsetkowej.
Obecnie oczekiwania odnośnie do zamierzeń władz monetarnych są już z grubsza stabilne. Wojna cenowa sieci handlowych i kształt rządowej strategii odmrażania cen energii oznaczają spadek prawdopodobieństwa ziszczenia się przywoływanych przez prezesa NBP skrajnych scenariuszy zakładających podbicie inflacji do 8-9 proc. r/r. Jednocześnie relatywnie słabsza koniunktura w marcu (sprzedaż detaliczna, budownictwo i przemysł rozczarowały) sprawia, że wycena zamierzeń RPP prędzej zacznie złotemu lekko ciążyć, niż dostarczać mu nowego paliwa do zwyżki.
W swoistej sztafecie czynników wzmacniających złotego rozpędzanie się polskiej gospodarki i zbliżanie się terminu obniżek stóp przez Fed mogły dać zmianę przetasowaniom w zakresie przyszłości polityki pieniężnej. Po ostatnich danych należy spodziewać się, że w I kw. br. dynamika PKB wyniosła ok. 1,5 proc. r/r, podczas gdy jeszcze niedawno rynkowy konsensus zakładał tempo wzrostu przekraczające 2 proc. r/r. Scenariusz krzepnięcia konsumpcji i rozpędzania się tempa wzrostu do ok. 3 proc. nie będzie przy tym poważnie kontestowany. Wychodzenie koniunktury z zapaści rzadko przebiega jak po sznurku. Co więcej, dane za marzec obarczone były znaczną niepewnością ze względu na zbliżanie się podwyżki stawki VAT na żywność i efekty kalendarzowe (niska liczba dni roboczych, Wielkanoc). Inwestorzy na alarm zaczną bić dopiero, gdy zadyszka utrzyma się w nadchodzących miesiącach. Nie zwiastuje tego jednak ani dwucyfrowa dynamika realnych wynagrodzeń i silny wzrost dochodu do dyspozycji gospodarstw domowych, ani stopniowa poprawa kondycji europejskiej gospodarki odzwierciedlana przez ostatni wzrost wskaźnika PMI (dla usług i przemysłu łącznie) do najwyższych od 11 miesięcy wartości.
Kluczowym problemem walut rynków wschodzących stał się zwrot nastawienia FOMC. W obliczu inflacji bazowej rosnącej w pierwszym kwartale w tempie 0,4 proc. m/m oraz siły amerykańskiego rynku pracy odsuwa się perspektywa luzowania polityki pieniężnej w USA, a wraz z nią kurczą się szanse na wznowienie trendu spadkowego w notowaniach USD. Fed miał dać sygnał do cięcia innym bankom centralnym gospodarek rozwiniętych, tymczasem najpewniej zostanie ubiegnięty przez SNB, Riksbank, EBC, Bank Anglii oraz Bank Kanady. Dyskonto czerwcowej obniżki stopniało do 10 proc. Prawdopodobieństwo pierwszego ruchu we wrześniu jest szacowane na mniej niż 50 proc.
Jednym z dwóch filarów kwietniowej dominacji dolara była niepewność geopolityczna, która zdaje się błyskawicznie wygasać. Sprawia to, że dolar może nie mieć znaczącego potencjału do dalszej zwyżki. Drugie źródło dominacji, czyli ewolucja postrzegania perspektyw polityki pieniężnej, nie odejdzie do lamusa równie szybko. Rynek spodziewa się, że Fed w dwa lata stopy zetnie niewiele mocniej niż EBC w dwanaście miesięcy. Obecna wycena zamierzeń Fed jest zatem niezaprzeczalnym atutem USD. W balast zacznie zamieniać się dopiero w przypadku, gdy gospodarka zacznie tracić moc, a presja cenowa przygasać.
Fintech Cinkciarz.pl niezmiennie negatywnie postrzega natomiast perspektywy franka, którego czekać może kilkuprocentowa przecena. Szwajcarski Bank Narodowy, nieoczekiwanie tnąc stopy już w marcu, między wierszami dał sygnał, że nie dąży do utrzymania rekordowej siły przez CHF. Późniejszy spadek inflacji konsumenckiej do 1,0 proc. r/r utwierdził inwestorów w przekonaniu, że zmiana nastawienia będzie trwała. W minionych dwóch tygodniach, zgodnie z tradycyjnym wzorcem, frankowi sprzyjał wzrost awersji do ryzyka związany z konfliktem na Bliskim Wschodzie. Biorąc pod uwagę czynniki makroekonomiczne, należy ocenić, że trend spadkowy w notowaniach szwajcarskiej waluty jest ugruntowany i powinien postępować. Spodziewamy się, że frank zrówna się w tym roku wartością z euro. Osiągnięcie przez kurs EUR/CHF parytetu oznaczać będzie, że CHF/PLN spadnie w okolice 4,25.
Polecany artykuł: