Nie dość, że jednym ruchem, kupując doctoralia.com, dokonali największej polskiej transakcji w Hiszpanii, to przejęli firmę, która jest obecna na trzech kontynentach. Według informacji "Pulsu Biznesu", DocPlanner wycenił Doctoralia.com na ponad 100 mln zł, z czego niemal 80 mln zł zapłacił w gotówce. Pieniądze, jak to w inwestycjach startupowych, pochodziły od inwestorów z międzynarodowych funduszy. Dotychczas DocPlanner uzyskał 134 milionów złotych finansowania, z czego niemal 80 milionów właśnie w ostatniej rundzie. Wśród osób finansujących znajdziemy osoby, które wcześniej postawiły na Ubera, Airbnb czy Blablacar.
— Wydaliśmy już niemal wszystkie pieniądze od inwestorów. Zatem organizujemy kolejną rundę finansowania na rozwój na świecie. Koszt pozyskania jednego lekarza korzystającego z naszych usług to w końcu około 1-1,5 tys. zł. Miesięcznie lekarz płaci około 200 zł abonamentu — wyjaśnia szef DocPlannera Mariusz Gralewski w rozmowie z "PB".
ZOBACZ TEŻ: Jak zacząć ze start-upem [WIDEO]
Właśnie Uber jest wzorem dla DocPlannera. Jego celem, na początek jest zajęcie kluczowych pozycji na 10 rynkach i blokowanie dzięki temu rozwoju konkurencji. Rywalami są: amerykańskie ZocDoc (połowa liczby pacjentów grupy DocPlanner) czy Practo (dostał pół miliarda złotych m.in. od Google’a) oraz francuski Doctolib.
— Jest jeszcze wiele do zrobienia. Rynek jest rozdrobniony i będąc zdecydowanym globalnym liderem, mamy ledwie 2 proc. na rynkach, na których działamy. To hermetyczna branża, ale musi się zmienić, tak jak zmienił się rynek taksówek — zaznacza Gralewski w rozmowie z "PB"
Jeśli firma będzie kontynuowała strategię, to w przyszłym roku można spodziewać się przekroczenia magicznej bariery 1 miliarda złotych wyceny. A w planach giełda, może nowojorska?
źródło: Puls Biznesu