
- Sąd uznał, że zwolnienia za "niewydajność" były ukrytymi zwolnieniami grupowymi, wynikającymi z problemów ekonomicznych firmy, a nie faktycznej niskiej wydajności pracowników.
- Pięciu zwolnionych pracowników wywalczyło w sądzie odszkodowania i odprawy w wysokości ok. 28 tys. zł dla każdego, po tym jak pracodawca nie przeprowadził rzekomej kontroli wydajności.
- Zakład z Torunia zwolnił 19 osób, mimo że nie przeprowadził obiektywnej oceny wydajności, a prawdziwą przyczyną zwolnień były problemy finansowe firmy, pogłębione m.in. przez wysokie ceny energii.
- Wyrok sądu, choć nieprawomocny, stanowi ważny sygnał dla pracodawców próbujących obchodzić przepisy dotyczące zwolnień grupowych
Sąd ujawnił prawdziwy powód zwolnień
Sprawa, którą opisuje lokalny dziennik "Nowości", dotyczy zakładu z Torunia produkującego opakowania kartonowe i suchy lód. Wiosną tego roku firma wręczyła wypowiedzenia 19 osobom, jako oficjalny powód podając "niską wydajność". Zwolnieni pracownicy nie otrzymali odpraw, co skłoniło pięcioro z nich do skierowania sprawy na drogę sądową. Ich zdaniem argumentacja pracodawcy była jedynie pretekstem. Sąd przychylił się do tej argumentacji, stwierdzając, że w firmie w rzeczywistości miały miejsce ukryte zwolnienia grupowe, a pracodawca chciał w ten sposób uniknąć kosztów z nimi związanych.
W efekcie zapadł wyrok nakazujący firmie wypłatę zaległych świadczeń. Każdy ze zwolnionych ma otrzymać odprawę w wysokości 13 998 zł oraz odszkodowanie w tej samej kwocie, co łącznie daje niemal 28 tys. zł na osobę. Sąd jednoznacznie wskazał, że argument o niskiej efektywności nie miał pokrycia w faktach, ponieważ w zakładzie nie przeprowadzono żadnej rzetelnej kontroli wydajnościowej.
Jakie były prawdziwe przyczyny zwolnień w firmie?
Podczas rozprawy na jaw wyszły rzeczywiste motywy, jakimi kierował się pracodawca. Jak relacjonują "Nowości", sędzia Andrzej Kurzych w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że firma borykała się z poważnymi problemami ekonomicznymi. Trudną sytuację zakładu miały pogłębić przede wszystkim wysokie ceny energii elektrycznej oraz konieczność pracy na przestarzałym parku maszynowym. Sędzia Andrzej Kurzych podkreślił, że prawdziwą przyczyną zwolnień były problemy ekonomiczne zakładu, a rzekoma niska wydajność pracowników stanowiła jedynie pretekst.
Problemy finansowe były widoczne już wcześniej. Media donoszą, że jeszcze zimą część załogi otrzymała trzymiesięczne wypowiedzenia, co było pierwszym sygnałem nadchodzącej redukcji etatów. Działania te potwierdzają tezę, że decyzje personalne nie wynikały z oceny pracy poszczególnych osób, lecz z ogólnej kondycji finansowej przedsiębiorstwa.
Jaka przyszłość czeka zwolnionych pracowników?
Choć wyrok jest nieprawomocny, otwiera drogę do dochodzenia swoich praw przez pozostałych 14 zwolnionych pracowników. Co więcej, w toku sprawy ujawniono, że niektórym osobom po wręczeniu wypowiedzenia proponowano dalszą współpracę, ale już na podstawie umów cywilnoprawnych, potocznie nazywanych "śmieciowymi". To dodatkowo podważa wiarygodność pracodawcy i jego argumentację o niskiej wydajności. Dzięki korzystnemu wyrokowi sądu, zwolnieni pracownicy mają szansę odzyskać należną im odprawę pracowniczą oraz uzyskać odszkodowanie za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy. Jeśli wyrok się uprawomocni, firma będzie zmuszona do wypłaty świadczeń wszystkim 19 osobom, co stanowi znaczące obciążenie dla jej budżetu, ale jednocześnie jest zwycięstwem pracowników w walce o swoje prawa.