Warszawa bez listonoszy. Nie chcą pracować za niskie stawki

2016-07-06 15:30

Stary dowcip opowiada o mężczyźnie, który przychodzi do lekarza i skarży się, że jest przemęczony. Medyk zaleca mu więc długie spacery. Pyta jednocześnie, czym zajmuje się pacjent. - Jestem listonoszem – odpowiada zrezygnowany mężczyzna. Wygląda na to, że w tej historyjce jest sporo prawdy, przynajmniej jeśli chodzi o Warszawę, gdzie listonoszy brakuje. Uważają, że praca jest za ciężka, w dodatku nisko płatna. Przez to mieszkańcy stolicy otrzymują korespondencję z dużym opóźnieniem.

Warszawska „Wyborcza” opisuje problemy kadrowe na Poczcie Polskiej. Przytacza historie mieszkańców centralnych rejonów miasta, którzy skarżą się, że korespondencję dostają raz z miesiącu. Warszawiacy pytają więc swoich doręczycieli, czemu tak się dzieje. W odpowiedzi słyszą, że listonosz dostaje za swoją ciężką pracę zaledwie 1,5 tys. zł, a więc wakatów jest sporo. W dodatku zatrudnieni listonosze biorą zwolnienia lekarskie i w ten sposób poczty nie ma ludziom kto przynosić!

ZOBACZ TEŻ: Nieprawidłowości w Poczcie Polskiej. Zarobki są naprawdę niskie

Z problemu zdaje sobie sprawę Andrzej Warpas z NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej. Podkreśla, że listonosze nie rozmijają się z prawdą, mówiąc o swoich niskich zarobkach. Dodaje, że najniższą stawką dla pocztowców jest 2050 zł brutto, co na rękę faktycznie daje ok. 1,5 tys. zł. W dodatku listonosze są przeciążeni pracą i nie dostają pieniędzy za nadgodziny. W samym warszawskim Śródmieściu brakuje 20 listonoszy, wielu jest na zwolnieniach lekarskich, bo bardziej im się to opłaca. Co na to Poczta Polska? Opóźnienia w dostarczaniu listów tłumaczy „naturalnymi fluktuacjami kadr”, podkreślając jednocześnie, że jest „największym pracodawcą w kraju zatrudniającym ludzi na umowach o pracę”.

Źródło: wyborcza.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze