Na początku września weszły w życie nowe przepisy dotyczące czasu pracy. Na razie budzące kontrowersje regulacje wprowadziło niewiele firm. Jednak jak podkreślają eksperci, jest to jedyna szansa na przetrwanie czasu kryzysu dla dużych przedsiębiorstw.
Ekonomiści oraz przedstawiciele organizacji zrzeszających przedsiębiorców uważają, że nowe przepisy są próbą dostosowania prawa do wymogów współczesnego rynku. Według Wojciecha Koneckiego, dyrektora generalnego CECED Polska Związku Pracodawców AGD, przyjęte przepisy doskonale sprawdzą się w firmach, które charakteryzują się sezonowością. Natomiast Tomasz Tworek, prezes Świętokrzyskiego Związku Pracodawców Prywatnych Lewiatan, twierdzi, że praca w sztywnych godzinach nie zawsze się sprawdza, a wypłacanie nadgodzin podraża koszty produkcji. Tylko w ubiegłym roku przedsiębiorstwa wypłaciły 8,5 mld zł za nadgodziny. To właśnie wypłacanie nadgodzin było jedną z przyczyn tego, że polskie firmy były mniej konkurencyjne. Znacznie wcześniej takie koło ratunkowe zostało rzucone przedsiębiorcom w Wielkiej Brytanii, Czechach i Słowacji oraz w krajach skandynawskich.
Dobry, bo elastyczny
Przepisy dotyczące elastycznego czasu pracy już nie po raz pierwszy mają ratować rodzimą gospodarkę. Podobne rozwiązania zawarto w podpisanym w 2009 r. pakiecie antykryzysowym, który obowiązywał do końca 2011 r. Wtedy skorzystało z nich ok. 1,1 tys. firm, a nowelizacje objęły ok. 100 tys. pracowników.
Co dokładnie zmieniło się w Kodeksie pracy? W nowo obowiązujących przepisach wydłużono okres rozliczeniowy z 4 do 12 miesięcy, czyli pracodawca będzie miał rok na "oddanie" pracownikowi dnia wolnego za przepracowane nadgodziny.
Poza tym przyjęte zmiany dają możliwość nie tylko bilansowania czasu pracy w ciągu roku, ale też zmieniły definicję doby pracowniczej. W "starych" przepisach zapisano, że od rozpoczęcia pracy jednego dnia musiało upłynąć 24 godziny, zanim znów rozpoczęto pracę. Natomiast wprowadzenie nowelizacji, czyli m.in. ruchomej doby pracowniczej, zniosło ten zapis. Po wejściu w życie nowych przepisów można stosować tzw. ruchomy czas pracy. I tak na przykład w firmie, w której wprowadzono nowe przepisy, wydłużono pracę do 12 godz. Przez dwa tygodnie pracownicy byli w firmie po 12 godz. Przez kolejne dwa tygodnie, jako rekompensata, dzień pracy będzie trwał tylko 4 godz. Mimo że pracownik przez część miesiąca pracował krócej, to jego wynagrodzenie nie może ulec zmniejszeniu.
Urzędnicy z resortu pracy podkreślają również, że ruchomy czas pracy jest korzystny dla rodziców małych dzieci. Dlaczego? Nowe przepisy mają ułatwić im godzenie życia zawodowego z rodzinnym, ponieważ nie ma już formalnych przeszkód, by zaczynać obowiązki w różnych godzinach w poszczególne dni tygodnia.
Nadgodziny zostają
Nowe przepisy nie likwidują natomiast wynagrodzeń za nadgodziny, ponieważ przekroczenie dobowej normy czasu pracy jest niezależne od długości okresu rozliczeniowego czasu pracy. Zapłatę pracownik powinien otrzymać razem z pensją otrzymywaną za miesiąc, w którym pracował w nadgodzinach. Jednak wypłacanie wynagrodzenia za nadgodziny nie jest obowiązkiem, jeśli pracodawca niezwłocznie oddał pracownikowi za nadgodziny dzień wolny.
Zmiany pod kontrolą
Przedstawiciele związków zawodowych wielokrotnie podkreślali, że wprowadzone zmiany są nie tylko niekorzystne dla pracowników, ale również marginalizują znaczenie związków zawodowych. To jednak nie jest prawda. Nowe przepisy zobowiązują wprowadzenie zmian wyłącznie za zgodą działających w firmie związków zawodowych. Jeśli w przedsiębiorstwie ich nie ma, pracodawca będzie musiał się porozumieć z przedstawicielami pracowników.
Poza tym pracodawca jest zobowiązany do prowadzenia rozkładu czasu pracy swoich pracowników w formie pisemnej lub elektronicznej.
Zmiany dotkną nielicznych
Nowelizacja Kodeksu pracy wywołała protest związkowców. Działacze nie tylko zrywali rozmowy, ale także zorganizowali protest w centrum Warszawy. Na manifestacji było ponad 100 tys. osób. Jednak mimo tak silnego sprzeciwu, elastyczny czas pracy dotyczy jedynie niewielkiej liczby firm. W Polsce działa jedynie 4800 dużych przedsiębiorstw zatrudniających minimum 250 osób, czyli zmiany bezpośrednio dotkną ok. 2 mln osób. Większość zarejestrowanych w Polsce firm to małe, często rodzinne zakłady. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że aż 1 700 000 (ok. 75 proc.), to firmy w których pracuje do 9 osób. W nich już od dawna stosowany jest elastyczny czas pracy, ponieważ często nieobecność jednego pracownika wymusza zmiany grafiku.