Ekonomiści mówią, że fundamenty gospodarki są silne a ostatnio nie wydarzyło się nic, co powodowałoby obniżenie wiarygodności Polski. W gospodarce było spokojnie, ale już nie w polityce. S&P uzasadniając swoją decyzję napisał, że wynika ona z prowadzonej przez rząd polityki i potencjalnych zagrożeń w przyszłości (chodzi m.in. o ewentualność ograniczenia niezależności NBP). Dla niektórych to "polityczne" uzasadnienie stanowi dowód na brak obiektywizmu czy wręcz spisek "banksterów", którzy chcieli się w ten sposób zemścić za ustawę opodatkowującą banki i projekt tzw. ustawy frankowej.
Czytaj również: Marcin Herra i Andrzej Bogucki pozywają spółkę PL.2012+ na 1,2 mln zł
Takie rozumowanie wynika albo z niewiedzy, albo ze złej woli. Agencje ratingowe - w pewnym uproszczeniu - mają sprawdzić, jakie jest prawdopodobieństwo, że państwo, które za granicą pożyczyło pieniądze, zwróci je w całości i o czasie. I jedna z nich uznała, że to prawdopodobieństwo zmalało. Dwa pierwsze miesiące rządu PiS to wizerunkowa porażka. Dzisiaj zamiast obrażać się na krytykę płynącą z zewnątrz, ministrowie powinni wyjaśniać zachodzące w Polsce procesy i uspokajać inwestorów. Mam nadzieję, że ci odpowiedzialni za naszą gospodarkę ruszą w światowy road show, by pokazać, że nadal jesteśmy atrakcyjnym, godnym zaufania partnerem. Przy okazji PiS wpadł w pułapkę, którą sam na siebie zastawił jeszcze w kampanii wyborczej. Wtedy przekonywał, że Polska jest w ruinie. Dzisiaj zmuszony jest udowadniać, że gospodarka jest w rozkwicie. To nauczka na przyszłość, by hamować się w krytyce, zwłaszcza tej niezasłużonej.