Z doniesień medialnych wynika, że jest tam już ponad 100 tys. firm. Rozkręcając interes za Odrą, nasi rodacy mogą korzystać ze wsparcia rządu federalnego, mają dostęp do szkoleń biznesowych, subwencji oraz tanich pożyczek.
W KIG często gościmy zagraniczne delegacje rządowe i biznesowe. W trakcie spotkań goście prezentują walory biznesowe swojego kraju i przybliżają polskim przedsiębiorcom zalety współpracy handlowej, inwestowania i zakładania biznesu w danym kraju. Nasi zagraniczni partnerzy są zadowoleni, że mogą wypromować swój kraj, a polscy przedsiębiorcy cieszą się, że mogą dowiedzieć się np., jak najlepiej znaleźć partnera handlowego. Na zasadzie wzajemności KIG promuje polski biznes za granicą i zachęca cudzoziemców do otwierania firm w naszym kraju.
Wydawać by się mogło, że nic w tym dziwnego. Zdarza się jednak, choć rzadko, że w kontekście wizyt zagranicznych gości spotykam się z zarzutami promowania ucieczki polskiego biznesu za granicę. Z takiego punktu widzenia edukacja polskich przedsiębiorców w zakresie wiedzy o funkcjonowaniu na zagranicznych rynkach staje się jeśli nie przestępstwem, to przynajmniej objawem braku patriotyzmu! Idąc tym tropem, za brak patriotyzmu należałoby uznać też zakładanie przez Polaków firm w Niemczech. A wydawane w Polsce podręczniki na temat zakładania firmy np. w Niemczech spalić na stosie.
Zdrowy rozsądek podpowiada jednak, że im więcej firm zakładanych przez Polaków za granicą, tym lepiej dla Polski. To nie tylko korzyści dla promocji kraju, ale także szansa na zacieśnianie gospodarczych więzów z krajami, w których nasi rodacy prowadzą biznes. Warto też pamiętać, że często jest tak, iż Polacy rozpoczynają biznes w innych krajach, ponieważ są zniechęceni klimatem biznesowym w Polsce. Szkoda, że z powodu błędnie pojmowanego patriotyzmu nie wszyscy to widzą i rozumieją.
Andrzej Arendarski
Doktor nauk humanistycznych, współzałożyciel i prezes Krajowej Izby Gospodarczej i przewodniczący Polsko-Amerykańskiej Fundacji Doradztwa dla Małych Przedsiębiorstw
