i bankowej. Duża część nie ma zwyczaju analizowania podpisywanych z nimi umów i regulaminów. Zresztą umowy te często napisane są tak, by nie zrozumieć ich treści. To połączenie naszej chciwości (bo czymże innym jest pragnienie osiągnięcia maksymalnie dużego oprocentowania), niewiedzy i ufności wobec instytucji finansowych powoduje, że bezceremonialnie nabijają nas one w butelkę.
Kilka dni temu pani z Expandera zaatakowała mnie telefonicznie, namawiając na "atrakcyjną lokatę". Nie mam zwyczaju zaznajamiać się z ofertami biznesowymi przez telefon, więc po kilku dniach ofertę dostałem na e-maila (to ewenement, bo w większości wypadków słyszę, że nie ma takiej możliwości). W zasadzie nie ofertę, tylko chamską reklamówkę mamiącą kokosami. Gdy poprosiłem o regulamin i tabelę opłat, dostałem... ponownie tę samą reklamówkę. Na kolejną prośbę o regulamin otrzymałem odpowiedź odmowną. Dlaczego? Bo szczegóły można poznać tylko na spotkaniu z "doradcą". Odpuściłem, bo jeżeli ktoś ukrywa przed klientem regulamin, to ma wobec niego niecne zamiary. Nie myliłem się. Oferta ognistej lokaty (tylko trzymiesięcznej) i obietnica 13,3 proc. gwarantowanych zysków to jedynie wabik, by naciągnąć klienta na 5-letnie wpłaty po co najmniej 500 zł miesięcznie i zamrożenie tych pieniędzy na lat... 10.
Inwestując swoje oszczędności, należy pamiętać o kilku rzeczach. Instytucje finansowe nie są od tego, żeby robić nam dobrze, tylko żeby zarabiać. Jeżeli ktoś nie chce przedstawić nam pełnej oferty z wszystkimi regulaminami, tabelami opłat i załącznikami - omijajmy ją szerokim łukiem. Rzekomi "doradcy" to zwykli sprzedawcy niczym nieróżniący się od tych, którzy wciskają nam na ulicy sznurowadła. No, może trochę przesadziłem. Kupując sznurowadła, nikt nie popadł w finansowe tarapaty.