- Co pana zdaniem jest najważniejsze do osiągnięcia zawodowego sukcesu: wykształcenie, intuicja, szczęście, ciężka praca czy umiejętność dobierania ludzi, którzy razem z nami pracują?
- Wszystkie te rzeczy są istotne. Trudno jednak powiedzieć, która z nich ma największą wagę. Bardzo wiele zależy od tego, co się chce osiągnąć. Osiągnięcie sukcesu akademickiego wymaga przede wszystkim ciągłej pracy nad szarymi komórkami, natomiast sukces w biznesie wymaga znacznie więcej intuicji. Kluczowa jest też praca z ludźmi, z wieloma ludźmi, trzeba lubić to, co się robi, a najlepiej kochać. Lider biznesu ponad 80 proc. swojego czasu poświęca przecież na komunikację z ludźmi. Musi być trochę człowiekiem renesansu - znać się nie tylko na słupkach i liczbach, lecz być też trochę psychologiem i humanistą. To, co jest jednak wspólne dla większości ścieżek, to konieczność ciężkiej pracy i wytrwałości - bez niej sukces jest znacznie trudniejszy do osiągnięcia. Ważna też jest zdolność docierania do wielkich celów małymi kroczkami.
- Ile godzin dziennie pracuje prezes trzeciego co do wielkości banku w Polsce i czy udaje mu się utrzymać work-life balance? Jeśli tak, to w jaki sposób?
- Niedawno ktoś zapytał jednego ze znanych przedsiębiorców, czy ma czas na relaks. I usłyszał zaskakującą odpowiedź: "Jasne! Mam wiele wolnego czasu - pracuję tylko 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu, robiąc to, co lubię". Ci, dla których praca jest pasją, doskonale to rozumieją. Praca w biznesie, w gospodarce, w banku nie pozwala całkowicie wyłączyć się z obowiązków na kilka godzin dziennie. Najważniejsze to dostosowanie się do takiego trybu życia i nauczenie organizmu odpoczywać wtedy, kiedy chcemy, a nie kiedy chce tego nasz organizm. Pracując w banku, trzeba nauczyć się odpoczywać szybko i efektywnie. Ale najważniejszy w tym jest stosunek do swojej pracy. Jeśli jest ona dla nas czymś więcej niż sposobem zarobienia na chleb, czymś więcej niż tylko etapem na ścieżce kariery, wtedy łatwiej o jej harmonizację z innymi życiowymi powinnościami. Krótko mówiąc, pomaga oparcie pracy na wartościach. Jeśli one przyświecają nam na co dzień i w dłuższej perspektywie, to można łatwiej znaleźć siły do pracy, która czasami wymaga wiele wysiłku.
- Mimo spowolnienia gospodarczego BZ WBK rośnie w siłę. Spójrzmy tylko na tegoroczne wyniki. W II kwartale zysk netto banku sięgnął niemal 420 mln zł. Wasz zysk na półrocze wzrósł o 10 procent. Dzięki jakim instrumentom i działaniom udaje się państwu osiągać takie wyniki?
- Kluczem do naszego sukcesu jest dążenie do odpowiadania na potrzeby naszych klientów, zarówno indywidualnych, jak i firmowych. Tworzymy naszą ofertę produktową w taki sposób, żeby jak najlepiej spełniać ich oczekiwania i wspierać ich w ich codziennej działalności i obowiązkach. Po fuzji z Kredyt Bankiem jest to o tyle łatwiejsze, że jesteśmy trzecim bankiem w Polsce również pod względem poziomu kredytów, depozytów i klientów, w tym też klientów biznesowych. Staramy się również cały czas zwiększać efektywność naszej działalności, między innymi obniżając koszty, po to, by koncentrować się na kanałach pozwalających nam najlepiej dotrzeć do klientów. Bardzo ważne są również procesy - nasze decyzje kredytowe podejmowane są w minutach, dla małych firm w godzinach, dla większych w dniach. Widzimy, że nasi klienci bardzo to doceniają.
- BZ WBK przejął Kredyt Bank. Łączenie dwóch wielkich organizmów zawsze wiąże się ze sporym ryzykiem. Czy nie obawiali się państwo tego ryzyka?
- Ryzyko zminimalizowaliśmy bardzo solidnym rozeznaniem i przygotowaniem się do integracji. Już w styczniu, trzy tygodnie po rozpoczęciu połączenia, mieliśmy wspólną ofertę funduszy inwestycyjnych. W lutym wspólną ofertę kredytów gotówkowych i kart kredytowych. W marcu - kredyty dla małych i średnich firm. W kwietniu - wspólne depozyty. Miesiąc po miesiącu integrowaliśmy naszą ofertę. Dlatego też cały proces odbywa się bardzo pomyślnie. Dowodem są większe od zakładanych synergie, szybsze wprowadzenie wspólnej oferty produktowej czy sprawność, z jaką przebiega rebranding byłych placówek Kredyt Banku. Można powiedzieć, że wbrew naturze zazieleniliśmy jesienią bankową Polskę - tylko we wrześniu średnio 11 placówek dziennie zmieniało swoje szyldy z niebieskich na zielone. Zwieńczeniem powyższych prac jest nasza ostatnia kampania marketingowa z Kevinem Spaceyem w roli głównej. I to wszystko w ciągu niecałych 9 miesięcy! Jak widać, związek jest owocny.
- Co państwo zyskujecie na tej fuzji?
- Fuzja z Kredyt Bankiem jest dla nas prawdziwym krokiem milowym - terytorialnie staliśmy się bankiem ogólnokrajowym, z gęstą, bo liczącą około tysiąca siecią placówek rozmieszczonych w całej Polsce, obsługującą cztery miliony naszych klientów. Po drugie, zwiększyliśmy nasze udziały rynkowe w wielu kluczowych segmentach biznesowych. To wszystko przy jednoczesnym osiągnięciu większej efektywności operacyjnej, czyli tak zwanych synergiach biznesowych. Ta fuzja pozwoli nam jeszcze szybciej rosnąć w kluczowych dla nas segmentach. I co ważniejsze - rosnąć szybciej niż rynek, czyli nasi konkurenci. Niebawem może się okazać, że jesteśmy już drugim, a nie trzecim bankiem w Polsce.
- I co w końcu zyska na niej państwa klient - obecny i przyszły? Czy pojawią się nowe produkty, nowe oferty?
- Wyznacznikiem dla nas jest nie tyle nowość produktu, co jego przydatność dla banku. Często pytamy o opinie naszych klientów i wiemy, że dla nich liczy się czas, sprawność, prostota procedur oraz szybki dostęp do znających się na swojej robocie doradców. W tych obszarach wymagamy w naszym banku od siebie więcej niż od innych. Oczywiście, oferta produktowa też musi spełniać oczekiwania klientów i być z górnej półki. Kilka miesięcy temu wodowaliśmy jeden z najciekawszych produktów depozytowych na rynku - Konto Godne Polecenia. Nie wykluczam jednak kolejnych nowości, między innymi w dziedzinie bankowości mobilnej i internetowej, gdzie chcemy cały czas wzmacniać naszą pozycję i pozytywnie zaskakiwać klientów banku.
- Co stanowi priorytet państwa działalności - bankowość firmowa i korporacyjna czy bankowość detaliczna?
- A co jest ważniejsze w jeździe na rowerze - przednie koło czy tylne? Jesteśmy prawdziwym bankiem uniwersalnym, to znaczy, że widzimy sens działania w obu tych segmentach. Bank uniwersalny musi mocno stać na obu tych nogach. Naszym klientom chcemy oferować produkty przydatne zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Nie ukrywam jednak, że misja banku partnerskiego wobec polskiej gospodarki jest mi szczególnie bliska. Bankowość musi być solidnym wsparciem dla rozwoju polskich firm i w takim kierunku staramy się działać. Jestem naprawdę dumny, że kredyty dla firm rosną u nas powyżej średniej rynkowej. Po fuzji, ale też dzięki benedyktyńskiej pracy i wzrostowi organicznemu wypracowanemu w ciągu kilku ostatnich lat osiągnęliśmy potencjał pozwalający naszemu bankowi współuczestniczyć w finansowaniu najważniejszych dla polskiej gospodarki inwestycji infrastrukturalnych: drogowych, kolejowych, energetycznych. Staliśmy się istotnym elementem nie tylko sektora bankowego, lecz także całej krajowej gospodarki.
- Co obecnie stanowi największe zagrożenie, czy może raczej wyzwanie dla pana banku - spadające stopy procentowe, zapowiedź ustawowego ograniczenia interchange czy może bardzo wysokie bezrobocie i strach Polaków przed utratą pracy, a co za tym idzie - ograniczona chęć do korzystania z produktów bankowych?
- Wszystkie te czynniki są dla nas tym, czym dla sprintera deszcz albo zbyt silny wiatr od frontu. Dlatego ryzyko niższych stóp czy pogorszenia się sytuacji gospodarczej zawsze jest wkalkulowane w naszą działalność i staramy się, aby nasz model biznesowy był maksymalnie odporny na nieoczekiwane zmiany parametrów. Pragnę przypomnieć, że dane makroekonomiczne wskazują, że sytuacja gospodarcza ulega poprawie. Do niedawna samotną lokomotywą wzrostu gospodarczego był eksport. Dziś widać coraz wyraźniej, że mogą dołączyć dwie inne lokomotywy: konsumpcja i nowe inwestycje wspierane środkami unijnymi. Jeśli do tego dodamy zdrowy i silny sektor bankowy, który zdał swój sprawdzian w okresie dekoniunktury, to otrzymujemy solidnej jakości drożdże realnego wzrostu.
- Kilka tygodni temu premier Donald Tusk ogłosił w Krynicy, że w Polsce nastąpił koniec kryzysu. Czy pan może zgodzić się z tą opinią? Czy rzeczywiście coraz więcej Polaków sięga po kredyty, napędzając w ten sposób gospodarkę?
- Istotnie, widzę stopniowy powrót naszej gospodarki na coraz wyższe ścieżki wzrostu. Ogłoszenie przez premiera końca kryzysu jest zgodne z moją opinią, że musimy przestać narzekać i spojrzeć bardziej optymistycznie na to, co się dzieje w gospodarce. Bo naprawdę bardzo wiele zależy jednak od naszego nastawienia i sposobu, w jaki patrzymy na otaczający nas świat. Dlatego najważniejsze to robić swoje. Nie słuchać katastroficznych teorii o tym, że naszą gospodarkę czeka koniec świata, tylko właśnie robić swoje - może nie na zasadzie "i jakoś to będzie", ale z poszanowaniem dla rzeczywistości. Pewne jest to, że Polska otarła się o kryzys, a nie spadła w jego przepaść, jak niektóre z europejskich krajów, zwłaszcza południa. Znamy przyczyny i przebieg dotychczasowego kryzysu, ale nie ma na świecie mądrego, który wie, jakie będą długofalowe skutki tej gospodarczej dekoniunktury. Bądźmy po prostu czujnymi, ale jednak optymistami.
Mateusz Morawiecki
Ukończył m.in. Business Administration na Politechnice Wrocławskiej, Central Connecticut State University i magisterskie studia MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Od 1998 r. pracuje w BZ WBK. Był doradcą, dyrektorem banku, dziś pełni funkcję prezesa zarządu.