- Polska Grupa Pocztowa wygrała przetarg na dostarczanie przesyłek sądowych, oferując cenę niższą o 84 mln zł w porównaniu z ofertą Poczty Polskiej. Czy nie sprowadza się to do tego, że taniej znaczy gorzej?
- Nie o 84 mln, ale o 178 mln zł. My płacimy od naszych usług VAT, a Poczta Polska nie. Mimo to nasza oferta nie jest tania, to oferta Poczty Polskiej jest droga. Poczta to do niedawna był monopolista. Oferowała prywatnym firmom usługi z 60-proc. rabatem, a bezlitośnie wykorzystywała administrację samorządową, urzędy, sądy czy ZUS, które mają usługi po stawkach cennikowych.
- Poczta Polska zarzuca wam, że nie spełnialiście warunków przetargu na dostarczanie przesyłek sądowych.
- Chodzi o wymóg posiadania placówki w każdej gminie. Przepisy mówią wprost, że placówki mają być gotowe w momencie, gdy rozpoczniemy dostarczanie przesyłek. Natomiast PP twierdzi, że w chwili zgłoszenia oferty w przetargu. Zarówno Krajowa Izba Odwoławcza, jak i Centrum Zakupów dla Sądownictwa (organizator przetargu) potwierdziły, że nasza interpretacja jest słuszna. Mimo to Poczta złożyła donos do prokuratury w tej samej sprawie. Toczy się postępowanie, ale jestem przekonany, że prokuratura dojdzie do takich samych wniosków jak KIO i Centrum.
- Ludzie narzekają, że po listy muszą jeździć nawet kilkanaście kilometrów.
- Mamy w tej chwili 8,4 tys. placówek, o 1,5 tys. więcej niż Poczta Polska, a kolejne 1,5 tys. dojdzie do końca roku. Dlatego rolę odgrywają tu przyzwyczajenia - ludzie muszą odnaleźć punkt w innym miejscu, dlatego do każdego awiza dołączamy teraz mapki. Co miesiąc dostarczamy prawie 5 mln przesyłek, w takiej liczbie zawsze znajdą się niezadowoleni. Od PP odróżnia nas to, że staramy się na bieżąco usprawniać nowe placówki. Już po miesiącu od podpisania kontraktu zaczęliśmy wdrażać elektroniczne potwierdzenie odbioru (EPO). PP przez 3 lata tego nie zrobiła.
- Wasze placówki są ulokowane w różnych dziwnych miejscach, nawet w sex shopach...
- Żadna nasza placówka nie mieści się w sex shopie! Jeśli państwo pokazują placówki sieci PGP SA - dlaczego dla porównania nie pokażą państwo placówek Poczty Polskiej. Dlaczego nikt nie podnosi kwestii, że PP ma agencje pocztowe w sklepach rybnych, kilkaset w sklepach monopolowych, a np. w Chorzowie w barze z piwem i ze schabowym - w sumie ponad 40 proc. placówek Poczty Polskiej jest w takich miejscach. Zresztą na całym świecie odchodzi się od urzędów pocztowych, bo ich utrzymanie jest bardzo kosztowne. 17 miesięcy temu zwróciliśmy się do Poczty Polskiej z ofertą komercyjnego wykorzystania ich placówek i byliśmy gotowi płacić za to 20 mln rocznie. PP nie odpowiedziała, natomiast w ciągu roku zamknęła 500 urzędów i woli wyrzucać na bruk swoich pracowników niż podjąć współpracę.
- Bywa, że przesyłki sądowe znajdowane są na klatkach schodowych.
- To poseł Klepacz z Solidarnej Polski twierdził, że znalazł na klatce reklamówkę z listami, tylko że kilka dni wcześniej okradziono naszego listonosza i zgłosiliśmy to policji.
- Macie na głowie kolejne kontrole.
- Jeszcze tylko strażaków u nas nie było, ale UOKiK, UKE, ZUS, PIP, urząd skarbowy, a nawet CBA już tak. Jeśli ktoś ośmiela się zaatakować firmę państwową, nasyła się na niego wszelkie możliwe kontrole. Niestety, tak to działa w Polsce.
- Podobno polskim sądom grozi paraliż, zalewa je fala odwołanych odpraw, bo PGP nie dostarcza na czas przesyłek.
- To największy mit, który od tygodni próbujemy obalić. W latach poprzednich Ministerstwo Sprawiedliwości nie żądało od sądów informacji o liczbie rozpraw odroczonych z powodu niedoręczenia przesyłek sądowych. Nie ma więc pełnych danych, ale np. w sądach szczecińskich w 2013 r. spadło z wokandy 30 tys. spraw, a w styczniu i lutym tego roku wskaźnik był dokładnie taki sam. Zostaliśmy zaatakowani już 3 stycznia, a umowę podpisaliśmy 18 grudnia. Nie mieliśmy szansy poinformować o zmianach ani prawników, ani społeczeństwa. Wygrywając przetarg, naruszyliśmy bardzo wiele interesów. Decyzja Centrum Zakupów dla Sądownictwa pozbawiła sądy samodzielności finansowej, możliwości wydawania pieniędzy i decydowania o zakupach.
- Tym niemniej sądy narażone są na dodatkowe koszty z powodu odwoływanych rozpraw.
- Jeżeli w 2013 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi czy sądy na Podkarpaciu odwoływały 20 proc. rozpraw z powodu braku zwrotek dostarczanych przez PP, a u nas ten wskaźnik wynosi mniej niż 7 proc., to znaczy, że w poprzednich latach koszty były dużo większe. Pytanie, dlaczego sądy nie składały reklamacji na te usługi wbrew interesowi państwa?
- Nie tylko sądy narzekają, kancelarie adwokackie twierdzą, że listy docierają z dużym opóźnieniem.
- Zawsze będą jednostkowe przypadki, ale niektóre kancelarie stosowały dziwne praktyki. Kiedy listonosze Poczty Polskiej dostarczali przesyłki, adwokaci odbierali niektóre, a na inne zostawiali awizo (gdy np. chodziło o przeciągnięcie postępowania). Nasi listonosze są wynagradzani za skuteczne doręczenie i nie ma szansy na tego typu układ. Na całym świecie wskaźnik reklamacji na poziomie 0,1-0,3 proc. jest naturalny. U nas wskaźnik uzasadnionych reklamacji wynosi 0,2 proc.
- Pojawiają się zarzuty, że zagraniczne spółki mają dostęp do danych polskich obywateli.
- Bzdura! PGP jest spółką zarejestrowaną w Polsce, płacącą w Polsce wszystkie podatki. Tylko z tytułu tego kontraktu odprowadzimy prawie 100 mln zł VAT, z którego Poczta Polska była zwolniona.
- Niektórzy twierdzą, że osłabiacie narodowego operatora.
- W takim razie odpowiedzmy sobie na pytanie, czy nadal chcemy być wykorzystywani przez Pocztę Polską, która oferuje zagranicznym koncernom 60-proc. upusty, a pani, mnie i Ministerstwu Skarbu Państwa w ciągu zaledwie 10 miesięcy już dwa razy podwyższyła ceny o 40 proc. Poczta zatrudnia 95 tys. pracowników. W radach nadzorczych i zarządach Poczty Polskiej i jej spółkach zależnych jest 70 osób - tak Poczta wydaje pieniądze, które do niej dopłacamy. W zarządzie InPostu są 2 osoby, w PGP również. Łącznie zarabiają mniej niż 300 tys. rocznie. Nie łudźmy się, że Poczta Polska jest skarbem narodowym - to ostatni bastion socjalizmu.