W poniedziałek 9 czerwca firma Lion poinformowała o incydencie bezpieczeństwa, który zmusił ją do wyłączenia swoich systemów informatycznych. 12 czerwca oficjalny komunikat został uzupełniony o dodatkowe informacje, z których wynika, że wspomnianym wcześniej incydentem miał być atak ransomware wymierzony w sieć przedsiębiorstwa.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ważna zmiana w bankomatach Euronet! Wypłaty ograniczone
Firma nie zdradza więcej szczegółów na temat samego ataku ani tego, w jaki sposób doszło do infekcji. Informuje jedynie, że w ramach incydentu nie doszło do wycieku danych, choć konieczność wyłączenia części systemów spowodowała problemy z przyjmowaniem i realizacją zamówień oraz monitorowaniem stanów magazynowych. W efekcie może to doprowadzić do przerw w dostawach piwa oraz zakłóceń w pozostałych obszarach funkcjonowania spółki, takich jak produkcja nabiału.
Jak zwraca uwagę Piotr Zielaskiewicz, product manager Stormshield w firmie DAGMA Bezpieczeństwo IT, atak na firmę Lion jest szczególnie dotkliwy ze względu na okoliczności, w których nastąpił. - Nawet w porę zidentyfikowany i powstrzymany atak ransomware oznacza często poważne zakłócenia w normalnym funkcjonowaniu firmy, a to z kolei generuje straty finansowe. Jeśli trafi on na jakikolwiek „krytyczny” moment dla firmy, np. szczyt sezonu czy – jak w tym przypadku – okres stopniowego wycofywania ograniczeń związanych z pandemią – łączne straty dla organizacji mogą się okazać kilkukrotnie wyższe, niż wskazywałaby na to prosta kalkulacja w oparciu o dane statystyczne – wyjaśnia Piotr Zielaskiewicz z DAGMA.
Ekspert ostrzega, że podobny incydent w przypadku mniejszych firm może potencjalnie prowadzić do ich upadku, szczególnie w trakcie trwającego kryzysu. Sugeruje on, by czas powrotu do „nowej normalności” wykorzystać na zweryfikowanie wykorzystywanych w firmie zabezpieczeń i wprowadzenie ewentualnych usprawnień, aby zwiększyć jej bezpieczeństwo w czasie, kiedy pozostaje szczególnie podatna na atak.