O dziennikarzu słuch zaginął w kwietniu i istniały duże wątpliwości, czy jeszcze żyje. Tymczasem w piątek, o 14:15, pojawiła się wiadomość na jego koncie twitterowym: „wciąż żyję, ale w więzieniu”.
Wiele osób wątpiło w jej autentyczność: była napisana po angielsku, zamiast po japońsku, nie z ulubionej aplikacji Tsuneoki, a na dodatek w afgańskim więzieniu dostęp do sieci społecznościowych może być nieco… utrudniony.
Jednak w kilka minut później pojawiła się druga informacja: „archi w kunduzie, w więzieniu dowódcy latiwa”. Jak się okazało, jeden z afgańskich porywaczy był ciekawy jak działa jego nowiutka Nokia N70 i spytał się dziennikarza, jak oglądać na tym telewizję Al Jazeera i co to właściwie jest Internet.
Tsuneoka, jak nietrudno się domyślić, był bardzo skory do pomocy. Zadzwonił przy porywaczu do obsługi klienta, aktywował usługę GPRS i skonfigurował Internet w smartfonie. Pokazał właścicielowi jak oglądać telewizję a następnie zasugerował naukę Twittera, czyli „narzędzia, dzięki któremu będą mogli dotrzeć do innych japońskich dziennikarzy”. Ciągu dalszego można się domyśleć…
Polecamy również na Chip.pl: 10-latka udawała martwą na Google Street View
Japończyk więziony w Afganistanie uratowany dzięki Twitterowi
Twitter przydaje się nawet na linii frontu. Japoński dziennikarz, który został uwięziony podczas wojny w Afganistanie, dał znać że żyje i gdzie się znajduje właśnie poprzez ten serwis społecznościowy. Kosuke Tsuneoka spędził ponad pięć miesięcy w niewoli zanim został wreszcie uwolniony.