Marka Tesla na rynku motoryzacyjnym jest prawdziwym świeżakiem. Pod względem stażu daleko jej do takich gigantów jak Mercedes, BMW czy Volkswagen, których historia sięga od kilkudziesięciu do ponad stu lat wstecz. Mimo to nie da się powiedzieć, by była od tych marek mniej pożądana, przynajmniej jeśli chodzi o rynek aut elektrycznych. Tylko w pierwszym kwartale 2017 r. na całym świecie sprzedano 25 tys. egzemplarzy tesli, co, biorąc pod uwagę, że przez analityków firma nie jest traktowana jak zwykły producent samochodów, a wizjonerska spółka technologiczna, jest wręcz rewelacyjnym wynikiem. Jak to wszystko się zaczęło? Marka Tesla powstała w 2003 r. w amerykańskim zagłębiu technologicznym w Dolinie Krzemowej. Została założona przez grupę inżynierów, którzy chcieli udowodnić światu, że auta napędzane energią elektryczną mogą być lepsze niż samochody tankowane benzyną czy olejem napędowym.
Auto jak Nikola
Projektanci Tesli chcieli, by ich auto miało osiągi tak samo dobre, jak auta z silnikiem spalinowym, ale przy zerowej emisji szkodliwych substancji. Podczas budowy swojego pierwszego samochodu koncepcyjnego, modelu Tzero, inspirowali się silnikiem indukcyjnym opatentowanym w 1888 r. przez genialnego wynalazcę Nikolę Teslę (dla uczczenia twórcy nazwali jego nazwiskiem markę swoich aut, podkreślając, że bez jego światłego umysłu ich praca nie byłaby możliwa). Twórcy Tesli byli przekonani o tym, że do podbicia rynku wystarczy im tylko jeden krok, potrzebowali jednak funduszy na start. Tu na scenę wkroczył miliarder Elon Musk, dla którego nowoczesne technologie są jak powietrze. Wystarczy wspomnieć, że to on założył system elektronicznych przelewów PayPal, a także przedsiębiorstwo przemysłu kosmicznego SpaceX.
ZOBACZ TEŻ: Historia wielkich marek. Mercedes - auto, przez które ojciec przybrał imię córki
Twórcy Tesli napisali do Muska z zapytaniem, czy zechciałby zainwestować w dopiero co powstałą firmę. Wizjoner, po spotkaniu z inżynierami, zgodził się, przelewając na konto Tesla Motors (dziś: Tesla Inc.) 7,5 mln dolarów (30 mln zł), czyli całkiem niezłą sumkę na start. Jednocześnie stanął na czele firmy – wiele osób uważa, że zaczęła się ona rozwijać dzięki jego niesamowitej charyzmie, a w wielu źródłach można nawet znaleźć błędną informację, jakoby to on był twórcą spółki! - Nie wiem, czy ludzie chcą aut elektrycznych, ale chcą tesli. Nie jestem wyznawcą Elona Muska, ale ludzie, którzy normalnie kupowaliby porsche, kupują teraz tesle – tak to zjawisko komentuje dla magazynu „Bloomberg” analityk Ben Kallo. Na klientów Tesli i inwestorów nazwisko Muska działa jak magnes. Ludzie są gotowi wyłożyć niemałe pieniądze na to, by jeździć teslą. Jak na polskie portfele, auto to jest wciąż koszmarnie drogie.
Ceny zwalają z nóg
Kiedy powstała marka Tesla, jej założyciele chcieli, by każda kolejna generacja samochodu była coraz tańsza - tak, aby mogło sobie na jej zakup pozwolić jak najwięcej osób. Wszystko po to, by świat stopniowo zamieniał auta z silnikami spalinowymi na elektryczne. Na początku jasne jednak było, że tesle tanie być nie mogą, bo innowacje po prostu kosztują. Pierwszym fabrycznie produkowanym autem Tesla Inc. był sportowy model Roadster, który od zera do setki przyspieszał w 3,7 sekundy i mógł poruszać się z maksymalną prędkością 210 km/h! I to wszystko, będąc autem elektrycznym! Auto produkowano w latach 2008-2012, a jego cena zwalała z nóg – w Europie ustalono ją na aż 84 tys. euro (354 tys. zł). Model Roadster jest już jednak nieco zapomniany, ale 2,4 tys. jego egzemplarzy wciąż jeździ po drogach 30 krajów świata. Wśród nich jest też Polska, gdzie zamówiono jeden egzemplarz. Kupcem był nie kto inny jak sam Krzysztof Hołowczyc.
Obecnie największym hitem jest Tesla S, czyli pierwszy elektryczny sedan na świecie. Auto zadebiutowało w 2012 r. i z miejsca zachwyciło odbiorców, bo pokazywało, że auto elektryczne może być piękne i luksusowe, przy tym oferując dobre osiągi – przyspieszenie do setki wynosi 6 s., a prędkość maksymalna 200 km/h. Pierwszy raz model S pojawił się w Polsce w 2013 r., zakupił go mieszkaniec Poznania, w 2015 r. w naszym kraju zarejestrowanych było już 12 tesli S. Już, a może raczej zaledwie? Choć wiele osób marzy o tym pojeździe, cena wręcz odstrasza – w najskromniejszej wersji trzeba wyłożyć na zakup prawie 70 tys. euro, czyli 294 tys. zł. Po modelu S światło dzienne ujrzała tesla X, czyli SUV (połączenie auta sportowego z luksusowym samochodem terenowym). W tym przypadku producent złamał swoją zasadę, że każdy kolejny model miał być tańszy od poprzedniego, bo za model X trzeba zapłacić 86 tys. euro (361 tys. zł).
Choć tani, to drogi
Pod koniec 2017 r. do sprzedaży ma trafić najnowsze auto ze stajni tesli, model 3. Będzie on wyraźnie tańszy od poprzedników, bo ma kosztować, w przeliczeniu, 130 tys. zł. Czy ta cena przekona Polaków? Wątpliwe, bo, choć wydaje się atrakcyjna w porównaniu do poprzedników, to jednak wciąż jest bardzo wysoka. W dodatku zakup też nie należy do najprostszych – auta są sprzedawane wyłącznie przez internet, a Tesla Inc. nie ma polskiego przedstawicielstwa, dlatego ich samochody trzeba sprowadzić z zagranicy. W dodatku należy wpłacić zaliczkę, która może wynosić nawet kilkanaście tysięcy złotych, a potem ustawić się w długiej kolejce oczekujących. Nowe auto może więc do nas trafić nawet po kilku miesiącach od złożenia zamówienia.
ZOBACZ TEŻ: Historia wielkich marek. BMW – świetne auta z... samobójstwem i wojną w tle
W dodatku w naszym kraju baza stacji, na których można naładować akumulator auta elektrycznego wciąż jest dość uboga. Według danych z 2016 r. w Polsce działało 312 publicznie dostępnych punktów ładowania samochodów, z czego tylko 22 oferowały szybkie ładowanie (poniżej 30 minut). Dopóki sytuacja ta się nie zmieni, a ceny tesli nie spadną na tyle, by auto było bardziej przystępne, raczej nie ma co wróżyć mu w Polsce wielkiej kariery.
Źródła: tesla.com, autokult.pl, polskiemedia.org, en.wikipedia.org, motofakty.pl, bankier.pl, natemat.pl, spidersweb.pl