Test: Lumix DMC-FZ50 część 1

2008-06-05 16:15

Duży aparat to styl i klasa: niech cały świat wie, że robienie zdjęć to dla nas o wiele więcej niż tylko skierowanie obiektywu w generalnym kierunku fotografowanego obiektu i wduszenie migawki.

Robienie zdjęć to sztuka, której poświęciliśmy dużo czasu i uwagi, więc z chęcią obnosimy się przed światem naszym hobby. Dlatego Fz50 tak dobrze pasuje do "image'u" fotografa: jest duży, ma pierścienie do ręcznej regulacji ogniskowej (czyli zoomu) i ostrości. W ręku leży świetnie, nie jest też ani za ciężki, ani za lekki. Robiąc nim zdjęcia wyglądamy jak ktoś, to zna się na swojej "robocie".

Poważny aparat
Jednocześnie jest to aparat tak prosty i intuicyjny w obsłudze, że każdy byłby w stanie zrobić nim zdjęcia. Przyciski do wszystkich najważniejszych funkcji są umieszczone na korpusie, dzięki czemu możemy szybko i łatwo zmieniać najbardziej potrzebne ustawienia, bez konieczności zagłębiania się w menu na obrotowym ekranie LCD. Samo menu też jest proste, przejrzyste i łatwe w obsłudze,

Prosty jak budowa cepa                
Jednak tak naprawdę FZ50 ujął nas obsługą ręcznego trybu robienia zdjęć (tryb M), gdzie sami decydujemy o przesłonie i czasie naświetlania. Za pomocą przycisku function możemy bardzo szybko dobrać ISO (czułości matrycy), rozdzielczość, ekspozycję i tryb automatycznej ostrości. Potem przychodzi czas na przesłonę i migawkę. Tutaj czeka na nas niespodzianka: jedno pokrętło z przodu korpusu służy do ustawienia przesłony, zaś drugie, umieszczone z tyłu, do zmiany czasu migawki. Kciukiem zmieniamy czas, palcem wskazującym wielkość "dziury". Proste, szybkie i intuicyjne. Fz50 ma też mnóstwo innych bajerów: bardzo intuicyjny system ustawiania ostrości, a nawet stopkę do podłączenia zewnętrznej lampy.

Wszystko w porządku?
Na razie wychodzi na to, że Fz50 to idealny sprzęt dla domorosłych fotografów, którzy poważnie traktują swoje hobby. Ale czy to dobry aparat? Odpowiedź brzmi: niestety nie. Przeczytajcie część drugą, aby dowiedzieć się dlaczego.

Najnowsze