- Zerowy PIT obejmie rodziny z dwójką i więcej dzieci zarabiające do 280 tysięcy złotych rocznie
- Rodzice zarabiający 7 tysięcy złotych miesięcznie zyskają 395 złotych, a ci z pensjami 12 tysięcy złotych - aż 913 złotych miesięcznie
- Koszt projektu szacowany jest na 13-14 miliardów złotych według Kancelarii Prezydenta lub nawet 30 miliardów według Ministerstwa Finansów
- Eksperci alarmują, że ulga w nieproporcjonalnie wysokim stopniu premiuje zamożnych, a rodzinom o niskich dochodach daje niewiele

Spis treści
- Zerowy PIT dla rodzin 2+2 - kluczowe założenia projektu
- Od kiedy zerowy PIT i ile można zyskać
- Historia projektu - od obietnicy wyborczej do podpisu prezydenta
- Eksperci alarmują - to ulga przede wszystkim dla bogatych
- Kto najwięcej zyska na zerowym PIT dla rodzin
- Czy projekt ma szanse na realizację
- GALERIA. PIT-0 Prezydenta Karola Nawrockiego - tyle zyskają rodzice
Zerowy PIT dla rodzin 2+2 - kluczowe założenia projektu
Projekt przewiduje zwolnienie z podatku dochodowego dla rodziców wychowujących co najmniej dwoje dzieci. Limit dochodów ustalono na 140 tysięcy złotych rocznie na każdego z małżonków, co daje łącznie 280 tysięcy złotych dla rodziny. Ulga będzie obowiązywała w pierwszym progu podatkowym, a drugi próg podatkowy ma wzrosnąć ze 120 tysięcy złotych do 140 tysięcy złotych.
Z preferencji podatkowej skorzystają podatnicy, którzy w danym roku wykonywali władzę rodzicielską, pełnili funkcję opiekuna prawnego, byli rodziną zastępczą lub realizowali obowiązek alimentacyjny wobec pełnoletnich, wciąż uczących się dzieci. Do liczby dzieci wliczani są małoletni do 18 roku życia, pełnoletni z zasiłkiem pielęgnacyjnym lub rentą socjalną oraz uczący się do 25 roku życia.
Od kiedy zerowy PIT i ile można zyskać
Według szacunków Kancelarii Prezydenta, w portfelu przeciętnej polskiej rodziny może zostać średnio około 1000 złotych miesięcznie. Rzeczywisty efekt podatkowy miałby być widoczny w rozliczeniu PIT składanym w 2027 roku za rok 2026. Projekt zakłada zmniejszenie obciążeń fiskalnych rodzin, zwiększenie dochodu do dyspozycji, pobudzenie konsumpcji i wzmocnienie motywacji do aktywności zawodowej.
Historia projektu - od obietnicy wyborczej do podpisu prezydenta
Zerowy PIT dla rodzin był kluczowym elementem kampanii wyborczej Karola Nawrockiego. W marcu 2025 roku, jeszcze przed wyborami prezydenckimi, Nawrocki zaprezentował "kontrakt z Polakami", w którym obiecał wprowadzenie tej ulgi już pierwszego dnia swojego urzędowania. Po zwycięstwie w wyborach prezydent dotrzymał słowa - 8 sierpnia 2025 roku w Kolbuszowej na Podkarpaciu symbolicznie podpisał projekt ustawy, który następnie 11 sierpnia trafił do Sejmu.
Projekt jest częścią większego pakietu zmian nazwanych "pancerzem podatkowym", który obejmuje również obniżenie VAT z 23 do 22 procent, likwidację podatku Belki i kwotową waloryzację emerytur.
Eksperci alarmują - to ulga przede wszystkim dla bogatych
Chociaż propozycja brzmi obiecująco, eksperci podatkowi ostrzegają, że korzyści z jej wprowadzenia rozłożą się bardzo nierównomiernie. Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie inFakt, w komentarzu dla mediów jednoznacznie wskazał problem: dla rodzin o niskich dochodach, które i tak nie płacą PIT albo płacą bardzo mało, korzyści będą symboliczne, natomiast najwięcej zyskają dobrze zarabiający.
Kto najwięcej zyska na zerowym PIT dla rodzin
Szczegółowe wyliczenia pokazują skalę nierówności. Rodzina z dochodem miesięcznym rzędu 7 tysięcy złotych brutto zyska miesięcznie 395 złotych, a rocznie 4740 złotych. Tymczasem rodzice zarabiający 12 tysięcy złotych miesięcznie zaoszczędzą 913 złotych miesięcznie, co daje rocznie zysk rzędu 11 208 złotych.
Osoby otrzymujące minimalne wynagrodzenie osiągnęłyby korzyść na poziomie około 75 złotych na osobę, czyli 150 złotych na rodzinę miesięcznie. Co więcej, osoby z dochodami poniżej obecnej kwoty wolnej od podatku w ogóle nic nie odczują, ponieważ już teraz PIT-u nie płacą.
Czy projekt ma szanse na realizację
Ekonomista Marek Zuber ostrzega, że obietnice Nawrockiego są znacznie kosztowniejsze niż propozycje jego kontrkandydata z wyborów prezydenckich. Realizacja wszystkich reform wymagałaby zgody rządu i parlamentu, co w obecnym układzie politycznym wydaje się mało prawdopodobne.
Główny ekonomista Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka uważa, że w budżecie Polski nie ma przestrzeni na realizację fiskalnych obietnic prezydenta. Gdyby była przestrzeń na obniżenie podatków, to rząd sam by je obniżył - komentuje ekonomista. Zwraca on uwagę, że mało prawdopodobne, by rząd zdecydował się wprowadzać reformy, które istotnie pogorszą sytuację finansów publicznych.