
Spis treści
- Historia największych baniek spekulacyjnych
- Wspólne cechy dot-com z 2000 roku i obecnej sytuacji rynkowej
- Dlaczego dziś to nie bańka
- Wnioski na przyszłość
Historia największych baniek spekulacyjnych
Bańka dot-com z końca lat 90. nie była pierwszym ani ostatnim przypadkiem szaleństwa spekulacyjnego na rynkach finansowych. W historii gospodarczej podobne zjawiska pojawiały się wielokrotnie - od XVII-wiecznej "Tulipomanii" w Holandii, przez brytyjską "Bańkę na Morzu Południowym" z 1720 r., aż po japońską bańkę na rynku nieruchomości z lat 80. XX w. czy amerykański kryzys finansowy z 2007 r.
Jednak skala i tempo wzrostu wycen podczas bańki technologicznej były bezprecedensowe. Indeks Nasdaq wzrósł pięciokrotnie między 1995 a 2000 rokiem, osiągając astronomiczny wskaźnik P/E na poziomie 200. Niektóre spółki notowały wzrosty przekraczające 1000 proc. w ciągu jednego roku - przykładowo akcje Qualcomu podrożały o zawrotne 2619 proc. w 1999 r.
Alan Greenspan, ówczesny szef Rezerwy Federalnej, już w grudniu 1996 r. ostrzegał przed "irracjonalną euforią", a w lutym 1997 r. przed Kongresem przypomniał, że "historia jest usiana wizjami takich nowych er, które ostatecznie okazały się mirażem". Jego słowa okazały się prorocze, choć początkowo zignorowane przez rynek.
Gdy bańka pękła w marcu 2000 r., skutki były dramatyczne. W ciągu zaledwie miesiąca Nasdaq stracił ponad jedną trzecią swojej wartości, a do października 2002 r. spadł o prawie 80 proc. Setki firm internetowych straciły 80-90 proc. wartości, a wiele z nich całkowicie zniknęło z rynku.
Wspólne cechy dot-com z 2000 roku i obecnej sytuacji rynkowej
Między boomem dot-com a obecnym entuzjazmem wokół sztucznej inteligencji można dostrzec pewne podobieństwa. Badania naukowe wskazują, że spośród 51 głównych innowacji wprowadzonych w latach 1825-2000, aż w 73 proc. przypadków towarzyszyły im bańki cenowe na giełdach. Zarówno internet pod koniec lat 90., jak i AI obecnie, reprezentują przełomowe technologie osiągające skalę komercyjną.
Cykle technologiczne zazwyczaj przebiegają według podobnego schematu: najpierw pojawia się przełomowa innowacja, następnie napływa kapitał i powstają nowe firmy, wyceny rosną często do nierealistycznych poziomów, po czym bańka pęka. Jednak technologia nie znika - przeciwnie, staje się kluczowym elementem gospodarki, choć rynek zostaje zdominowany przez kilku najsilniejszych graczy.
Zarówno w przypadku internetu jak i AI, entuzjazm inwestorów wynika z potencjału transformacji całej gospodarki. Innowacje te tworzą efekty sieciowe, prowadzą do powstania nowych produktów i usług oraz wymuszają dostosowanie lub zniknięcie tradycyjnych firm. Ostatecznie prowadzą do wzrostu produktywności i tworzenia nowych miejsc pracy.
Jak zauważają analitycy Goldman Sachs, "problemem teraz, jak i wtedy, jest to, jak ocenić skalę korzyści, które się pojawią, i zidentyfikować, kto będzie największym zwycięzcą, a kto przegranym". Bańki spekulacyjne rozwijają się, gdy łączna wartość firm zaangażowanych w innowację przekracza realistyczne szacunki przyszłych przepływów pieniężnych.
Dlaczego dziś to nie bańka
Mimo niepokojących podobieństw, istnieją fundamentalne różnice między sytuacją sprzed 25 lat a obecnym rynkiem technologicznym. Kluczowa różnica dotyczy wycen. Podczas gdy w szczycie bańki dot-com wskaźnik P/E dla Nasdaq wynosił 200, obecnie dla grupy "Magnificent 7" (największych amerykańskich spółek technologicznych) oscyluje w dolnych dwudziestkach, a wskaźnik EV/Sales wynosi około 5,1x.
Te wyceny stanowią mniej więcej połowę wartości osiąganych przez dominujące firmy podczas bańki technologicznej z końca lat 90. Wypadają także znacznie korzystniej w porównaniu z wyceną japońskich korporacji podczas bańki z końca lat 80. czy amerykańskich blue chipów z grupy "Nifty fifty" z początku lat 70.
Co równie istotne, wzrosty cen akcji technologicznych w ostatnich latach były uzasadnione silnymi fundamentami finansowymi. W przeciwieństwie do wielu firm z okresu bańki dot-com, dzisiejsi giganci technologiczni generują ogromne zyski i przepływy pieniężne. Jak podkreślają analitycy Goldman Sachs, "dominujące amerykańskie firmy technologiczne osiągnęły swoją pozycję dzięki nadzwyczajnemu wzrostowi zysków, a nie spekulacjom na temat przyszłego możliwego wzrostu".
Warto też zauważyć, że niektórzy z dzisiejszych liderów technologicznych to firmy, które przetrwały pęknięcie bańki dot-com i wykorzystały kolejne fale innowacji, takie jak rozwój oprogramowania i cloud computing. Od początku 2025 roku wiele wiodących spółek technologicznych doświadczyło już korekty i obniżenia wycen, co częściowo wynika z rosnącej konkurencji, zwłaszcza ze strony Chin.
Wnioski na przyszłość
Historia baniek spekulacyjnych pokazuje, że entuzjazm wobec przełomowych technologii często prowadzi do przeszacowania ich krótkoterminowego wpływu przy jednoczesnym niedoszacowaniu długoterminowych konsekwencji. Internet zmienił świat, ale nie w tempie i nie w sposób, jakiego oczekiwali inwestorzy w 2000 roku.
Podobnie może być z AI - transformacja gospodarcza najprawdopodobniej nastąpi, ale jej tempo i skala mogą różnić się od obecnych oczekiwań. Jak sugerują analitycy Goldman Sachs, mimo że sektor technologiczny nie znajduje się obecnie w bańce spekulacyjnej, rozsądnym podejściem dla inwestorów jest dywersyfikacja zarówno w obrębie samego sektora, jak i poza nim.
Warto też pamiętać, że nawet jeśli nie stoimy u progu krachu na miarę 2000 roku, rynek technologiczny pozostaje podatny na korekty. Pojawiająca się nowa konkurencja, zwłaszcza z Chin, może podważyć dominację obecnych liderów i zmienić układ sił w branży.
Pęknięcie bańki dot-com 25 lat temu było bolesną lekcją dla inwestorów, ale doprowadziło też do powstania silniejszego, bardziej dojrzałego ekosystemu technologicznego. Dziś jesteśmy mądrzejsi o te doświadczenia, choć jak zawsze na rynkach finansowych, przyszłość pozostaje niepewna.