500 plus to świadczenie, które aktualnie nie ma żadnych ograniczeń - przyznawane jest na każde dziecko. Tym samym bez znaczenia jest, czy rodzice pobierający 500 plus zarabiają minimalną krajową, czy też świadczenie rodzinne jest dla nich miłym dodatkiem, albo w ogóle przy swoich dochodach go nie zauważają. Dlatego pojawiają się głosy, by program Rodzina 500 plus przeszedł kolejne zmiany i tym razem trafił w ręce tych, którzy naprawdę potrzebują wsparcia.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: CZTERNASTKI DLA EMERYTÓW - premier dał zielone światło! Kiedy czternaste emerytury?
- Uważam, że zamiast podnosić 500 plus, lepiej je adresować do tych, którzy faktycznie go potrzebują, czyli rodzin o niższych dochodach - stwierdził w rozmowie z money.pl prof. Paweł Wojciechowski, główny ekonomista ZUS oraz były minister finansów i wiceminister spraw zagranicznych. - To świadczenie nie wszystkim się należy, powinny je otrzymywać dzieci mniej zamożnych rodziców. Jeśli świadczenie miałoby wzrastać, to kwotowo, a nie procentowo. Najlepiej byłoby jednak poczekać kilka lat i ocenić efekty dla ograniczania ubóstwa, poziomu nierówności. Zawsze byłem zwolennikiem dobrego adresowania programów społecznych, bo wtedy poziom świadczeń dla potrzebujących może być wyższy - tłumaczy ekspert.
Marlena Maląg, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, natychmiast skrytykował słowa profesora Wojciechowskiego.
- Nie ma takiej możliwości, nie ma nawet takiego rozważania, byśmy społeczne programy, w tym program "Rodzina 500 plus" mieli ograniczać. Wypowiedź głównego ekonomisty ZUS zupełnie nie bierze pod uwagę analizy sytuacji polskich rodzin – skomentowała Maląg. – Myślę, że pani prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska podejmie w tej sprawie stosowne działania – zaznaczyła minister odnosząc się do sprawy w fakcie. Czyżby za krytykę obecnego 500 plus profesor Wojciechowski miał stracić pracę?