Recesji nie wymknęła się jednak zapewne konsumpcja, która w minionych miesiącach była w szczególnie głębokiej zapaści. Jej dynamika prawdopodobnie zanotowała jeszcze gorszy wynik niż w czwartym kwartale 2022 r., kiedy obniżyła się o 1,1 proc. r/r. Zakładamy, że blado wypadły również inwestycje. Postpandemiczne masowe gromadzenie zapasów przez firmy borykające się z problemami z dostępnością komponentów do produkcji i gigantyczną niepewnością, przez 7 kwartałów z rzędu mocno śrubowało wzrost gospodarczy. Tendencja ta powinna wygasać. Dodatnią kontrybucję wykazał natomiast eksport netto. Szczegóły dotyczące struktury wzrostu gospodarczego zostaną opublikowane przez GUS pod koniec miesiąca.
Budżetom gospodarstw domowych mocno ciąży ujemna realna dynamika wynagrodzeń. Nastroje konsumentów ulegają jednak zauważalnej poprawie. W pierwszym kwartale wynagrodzenia wzrosły o 14,3 proc. r/r., a pierwsza faza hamowania inflacji, ze względu na efekty bazy, jest szczególnie gwałtowna. Rynek pracy pozostaje mocny, co sugeruje, że już w najbliższych miesiącach płace mogą ponownie rosnąć szybciej niż ceny. W rezultacie konsumpcja powinna stopniowo odbijać. Sprzyjać temu będą rekordowe zwroty z tytułu podatku PIT szacowane na około 18 mld zł oraz zapowiedziana na przyszły rok waloryzacja świadczeń w ramach programu Rodzina Plus do 800+, której koszt dla budżetu jest szacowany przez rząd na ponad 25 mld zł.
Dodatkowo europejska gospodarka jest w lepszej kondycji niż można było zakładać jeszcze kilka miesięcy temu. Odzwierciedla to chociażby wczorajsza rewizja prognoz Komisji Europejskiej, które zakładają, że w tym roku dynamika PKB strefy euro wyniesie 1,1 proc., a w przyszłym przyspieszy do 1,6 proc. Połączenie poprawy koniunktury u naszych najważniejszych partnerów handlowych oraz krzepnięcia krajowego popytu pozwalają sądzić, że polska gospodarka najgorsze ma za sobą. W 2023 r. tempo wzrostu może zbliżyć się do 1 proc. r/r, a w kolejnym przyspieszyć do około 3 proc. Relatywna siła polskiej gospodarki będzie atutem i wyróżnikiem złotego. Zwłaszcza w kontekście coraz mocniejszych obaw o stan chińskiej koniunktury i recesyjnych sygnałów ze Stanów Zjednoczonych borykających się z napięciami w sektorze bankowym i słabością regionalnych pożyczkodawców. Spodziewamy się, że kurs euro, który narusza po dzisiejszych danych 4,50 zł, będzie pozostawać na spadkowej ścieżce, a przed końcem roku EUR/PLN zbliży się do 4,40. Jednocześnie odczyty w połączeniu z anonsowaną ekspansją fiskalną o wartości około 1 proc. PKB zmniejszają prawdopodobieństwo, że w 2023 r. RPP zacznie obniżać stopy procentowe.
Autor komentarza to Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.