- Analiza danych Ministerstwa Finansów ujawnia, dlaczego rekordowe prognozy finansowe dla samorządów oznaczają dla blisko 150 z nich realny spadek dochodów
- Nagła zmiana w algorytmie dystrybucji dochodów podatkowych uniemożliwia skuteczne zarządzanie ryzykiem i zagraża płynności finansowej wielu miast
- Eksperci rynku wskazują, jak jedna nowelizacja ustawy zdestabilizowała model finansowy samorządów i wypaczyła system redystrybucji wpływów podatkowych
- Błędy w analityce danych z lat 2021-2022 bezpośrednio podważają fundamenty strategii budżetowej poszkodowanych jednostek samorządowych
- Studium przypadku kluczowych miast dowodzi, że nawet dynamiczny wzrost wpływów z podatków CIT nie gwarantuje rentowności budżetu w nowym systemie finansowym
Rekord w kasie państwa, dramat w kasach miast. Kto zyskuje, a kto traci?
Zgodnie z prognozami Ministerstwa Finansów, w 2026 roku do kas samorządów w całej Polsce wpłynie rekordowa kwota. Z ich udziałów w podatkach PIT od mieszkańców i CIT od firm uzbiera się łącznie ponad 220 mld złotych, co oznacza średni wzrost o 10,4% w porównaniu z rokiem bieżącym. Jednak za tą optymistyczną, ogólnopolską statystyką kryje się znacznie bardziej skomplikowana rzeczywistość. Okazuje się, że dla blisko 150 z prawie 2800 samorządów przyszły rok przyniesie nie wzrost, a realny spadek dochodów. Najboleśniej odczuje to siedem miast, a niechlubnym liderem tego rankingu jest Krynica Morska, której budżet uszczupli się aż o 21,3%. Na liście stratnych znalazły się również takie miasta jak Kleczew (spadek o 9,1%), Włocławek (spadek o 7,3%) czy Jastrzębie-Zdrój (spadek o 4,3%).
Finansowa mapa Polski na przyszły rok będzie zatem pełna skrajności. Podczas gdy niektóre samorządy, jak należący do Związku Miast Polskich Jawor, mogą liczyć na imponujący zastrzyk gotówki rzędu 32,2%, inne zmagają się z perspektywą cięć. Złożoność systemu i jego nieprzewidywalność najlepiej ilustruje sytuacja Elbląga. Mimo że prognozowane wpływy miasta z podatku PIT wzrosną o 9,8%, a z podatku CIT wręcz wystrzelą w górę o 140,5%, to ostateczny bilans i tak będzie ujemny. Dzieje się tak, ponieważ w tym samym czasie rządowa dotacja, zwana subwencją, zostanie obcięta o 53,5%, co w praktyce oznacza utratę 76 milionów złotych. Ta jedna decyzja całkowicie niweczy pozytywny efekt wzrostu podatkowego i pokazuje, że lokalne finanse to system naczyń połączonych, w którym zysk w jednym miejscu nie zawsze chroni przed stratą w innym.
Algorytm chaosu. Jak jedna zmiana w ustawie wywróciła finanse miast?
Skąd biorą się tak drastyczne i nieoczekiwane wahania w dochodach samorządów? Główną przyczyną jest nowelizacja ustawy, która zmieniła fundamentalny algorytm obliczania wpływów podatkowych dla gmin. Wcześniej system opierał się na koncepcji „podatku należnego”, czyli liczyło się to, gdzie firma formalnie była zarejestrowana i płaciła podatki. Obecnie kluczowe stały się „dochody podatników z terenu danej jednostki”, co w teorii miało sprawić, że pieniądze trafiają tam, gdzie faktycznie powstaje bogactwo. W praktyce jednak ta zmiana, połączona z błędami w danych, wywołała chaos. Ministerstwo Finansów przyznaje, że część problemów wynika z pomyłek w przypisywaniu wpływów z podatku od firm (CIT), które miały miejsce w latach 2021-2022. Był to efekt zarówno nieprawidłowości w bazach danych, jak i faktu, że niektóre przedsiębiorstwa składały swoje deklaracje w niewłaściwych urzędach skarbowych. Aby złagodzić najdotkliwsze skutki tych błędów, resort przygotował rezerwę w wysokości 1,4 mld zł na finansowe wsparcie dla poszkodowanych samorządów.
Skalę problemu i jego realne konsekwencje doskonale obrazuje przypadek Jastrzębia-Zdroju. To miasto jest podręcznikowym przykładem, jak nowy system może wywrócić budżet do góry nogami. Z jednej strony prognozy zapowiadają zaskakujący wzrost wpływów z podatków od mieszkańców (PIT) aż o 54,7% oraz przyznanie nowej subwencji w wysokości 46 mln zł. Z drugiej jednak strony dochody z podatku od firm (CIT) mają spaść o katastrofalne 92,8%. Efekt? Mimo pozytywnych sygnałów, w budżecie miasta powstanie dziura na 22 mln zł. Prezydent Michał Urgoł podejrzewa, że może to być skutek zmiany sposobu rozliczania kluczowej dla regionu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, gdzie dochody są teraz w większym stopniu przypisywane pracownikom (PIT) niż samej firmie (CIT). Ta nieprzewidywalność paraliżuje jakiekolwiek racjonalne planowanie. Jak dosadnie podsumował sytuację prezydent miasta: „Nie wiemy dzisiaj, na czym stoimy i czy będziemy mieć pieniądze na wynagrodzenia dla nauczycieli”.
