Sprawę Julii w swoim materiale poruszyli reporterzy „Magazynu ekspresu reporterów” nadawanego w TVP 2 oraz polsatowskiej „Interwencji”. Jak wynika z obu materiałów, sprawa jest bardzo zagmatwana. Aby ją przystępnie wyjaśnić, trzeba się cofnąć o kilka lat do historii Romana G., od zadłużenia którego wszystko się zaczęło. Mężczyzna ten przed laty opuścił swoją żonę i wziął ślub z obywatelką Rosji. Z poprzedniego związku miał syna – ojca Julki. Kiedy dziewczynka przyszła na świat, ojciec odszedł od jej matki. Mniej więcej w tym samym momencie zmarł Roman G., którego dziewczynka nie miała nawet szansy poznać. Mężczyzna zostawił po sobie pokaźny dług – 130 tys. zł pochodzące z kredytu zaciągniętego na remont domu zakupionego wraz ze wspomnianą Rosjanką.
ZOBACZ TEŻ: Od dziś komornik szybciej ściągnie pieniądze z konta
Dług otrzymał w spadku ojciec Julki oraz jego rosyjska macocha. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z zadłużenia ojca, więc zrzekł się spadku po nim, ale nie poinformował o tym swojej byłej partnerki, mamy Julki. Ta o wszystkim dowiedziała się przypadkiem i w imieniu swojej córki chciała zrzec się spadku, a tym samym zadłużenia, ale na to było już za późno. Julka odziedziczyła łącznie 130 tys. zł długu na spółkę z żoną jej dziadka (dodatkowo miałaby jej zapłacić 10 tys. zł jako dorzucenie się do remontu!). Rosjanka jednak poprosiła Raiffeisen Polbank o umorzenie należności. Bank na to przystał, przerzucając całą odpowiedzialność na pięciolatkę! Co dziś dzieje się z żoną Romana G.? Tego nie udało się ustalić. Kobieta przebywa ponoć gdzieś w Rosji.
Mimo że sąd, który badał sprawę, jednoznacznie podkreślił, iż dziecko dziedziczy spadek z dobrodziejstwem inwentarza, co oznacza, że spłaca długi w wysokości, którą pokrywa majątek zmarłego, czyli w najgorszym wypadku wychodzi na zero, bank nie odpuszcza, strasząc małą Julkę komornikiem! Rzecznik Raiffeisen Polbank, z którym rozmawiał „Magazyn ekspresu reporterów”, zapowiedział, że odniesie się do całej sprawy mailowo, nie zgodził się na wypowiedź przed kamerą. W mailu skierowanym do redakcji TVP 2 jednak sprawy Julii nie wyjaśnił, twierdząc, że do podania szczegółów konieczna jest zgoda żony Romana G., bo sprawa jest traktowana łącznie.
ZOBACZ TEŻ: Komornik zabierze emerytom mniej
Bank nie wyraził również zgody na odstąpienie od egzekucji komorniczej, obiecał jedynie, że materialnie nie będzie odpowiadała matka Julki. To nie uspokaja babci dziewczynki, która boi się, że zagrożone mogą być nawet prezenty komunijne, które Julka dostanie za dwa lata. Czy tak jest w istocie? Czy bank odstąpi od ścigania Julki za długi jej dziadka? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do biura prasowego Raiffeisen Polbank. Czekamy na odpowiedź, a, kiedy ją otrzymamy, zaktualizujemy niniejszy tekst. Materiał o dziewczynce można obejrzeć poniżej:
AKTUALIZACJA. Poniżej prezentujemy przesłane nam stanowisko Raiffeisen Polbank:
Zwracamy uwagę na ograniczenia prawne, które uniemożliwiają udzielenie informacji na temat klientów. Bank ma bezwzględny obowiązek przestrzegania tajemnicy bankowej. Dotyczy ona wszystkich spadkobierców zmarłego klienta, nie tylko bohaterów reportażu. Nie wolno nam więc odnieść się do szczegółów związanych ze sprawami klientów przedstawionych w reportażu.
Bank dochodzi zwrotu pożyczonych środków od spadkobierców osoby zmarłej, która zaciągnęła kredyt, stosując się do przepisów prawa. Czyni tak, dbając m.in. o ochronę pieniędzy ulokowanych w nim przez klientów. Polskie prawo wskazuje, że spadkobiercy małoletni odpowiadają za długi spadkowe jedynie do wysokości masy spadkowej, którą odziedziczyli. Zatem informacje o zagrożeniu majątku dziecka, czy też jego rodziców są nieprawdziwe.
Źródła: natemat.pl, gazeta.pl, interwencja.polsatnews.pl, vod.tvp.pl