Dodatkowa emerytura dla rodziców uczących dzieci w domu
Jak czytamy w Rzeczpospolitej, poseł PiS Jan Dziedziczak podkreślił, że chce "rozpocząć debatę o zabezpieczeniu społecznym osób, które przyjęły na siebie obowiązek nauczania dziecka w systemie edukacji domowej". Jedną z takich osób była Izabela Budajczak-Moder, wiceprezes Instytut Educatio Domestica, który promuje edukację domową. Jak twierdzi działaczka społeczna, rodzina musiała podporządkować życie edukacji domowej, zrezygnować z pracy i podobnie będzie w przypadku rodziców, którzy zdecydują się na kształcenie pociech poza szkołą. To oznacza, że rodzic musi opanować całą podstawę programową, żeby przekazać dziecku istotną wiedzę.
Nauka dzieci w domu często oznacza rezygnację z pracy
Budajczak-Moder w rozmowie z Rz podkreśla, że nauka dzieci kosztowały ją 13 lat pracy, która nie przełoży się potem na świadczenie emerytalne. Dlatego jej zdaniem trzeba to uregulować szczególnie, że coraz więcej rodzin jest zainteresowanych edukacją domową. Z kolei składający interpelację poseł PiS podkreślił, że dopłaty do ZUS pochodziłyby z budżetu państwa, tak aby rodzice uczący w domu otrzymywali przynajmniej minimalną emeryturę. Jego zdaniem nie będzie to duże obciążenie dla finansów publicznych, bo edukacja domowa odciąża finansowo system edukacji szkolnej.
Dla Rz wypowiedział się Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji, jego zdaniem takie rozwiązanie jest możliwe. Wobec rodziców, którzy rezygnują z pracy, żeby uczyć dzieci, można wykorzystać zasady przewidziane dla urlopów wychowawczych. Wtedy też składki są opłacane przez państwo. Jednak Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich stwierdził, że z punktu widzenia rynku pracy, taka zachęta "nie jest właściwa". Na razie projekt jest jednak dyskutowany i raczej długa droga do jego wprowadzenia.