Nowy program dopłat do aut elektrycznych. Singiel z działalnością z większymi dopłatami niż etatowiec z dwójka dzieci
Wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta ogłaszając wprowadzenie NaszEauto twierdził, że program "pozwoli kupować polskim rodzinom samochody elektryczne". Program z 1,6 mld zł budżetu pochodzącego z Krajowego Planu Odbudowy ma pozwolić na zakup 40 tys. samochodów elektrycznych. Został wprowadzony w miejsce programu Mój Elektryk, oraz zamiast kamienia milowego w KPO, który zakładał nałożenie podatku na auta spalinowe.
Choć wiceminister Bolesta mówił o rodzinach, wszystko wskazuje na to, że z programu najbardziej skorzystają jednoosobowe działalności gospodarcze (JDG). W ich przypadku kwota bazowa wsparcia wynosi 30 tys. zł, a może zostać zwiększona do limitu 40 tys. zł w przypadku zezłomowania auta spalinowego (10 tys. zł).
Tymczasem kwota bazowa dla osób fizycznych wynosi 18 750 zł. Na taką samą kwotę bazową dopłat co JDG mogą liczyć jedynie osoby fizycznie z Kartą Dużej Rodziny, czyli przynajmniej trójką dzieci. Tym samym rodzina dwóch etatowców z dwójką dzieci ma mniejszą kwotę bazową niż hipotetyczny singiel prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą! Do tego osoba z działalnością zakup auta wliczy w koszty działalności, czego nie zrobi rodzina dwóch etatowców z dójką dzieci.
Program dopłat tylko dla zamożnych
Jak wskazuje w rozmowie z Business Insider Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) trudno mówić o wspieraniu polskich rodzin, "gdy samochód będzie kosztował w najlepszym wypadku 140 tys. zł [...] żeby był to w miarę rodzinny model to z tą ulgą będzie kosztował co najmniej 160 tys. zł". Obecnie najtańsze auto elektryczne na rynku kosztuje ok. 77 tys. zł i jest to Dacia Spring.
Problemem są również ulgi dla "mniej zarabiających", której limit wynosi 135 tys. zł brutto. Do kategorii "mniej zarabiających" kwalifikować się będzie np. osoba, która zarabia 10 tys. zł brutto miesięcznie, oraz ulgi za złomowanie auta.
- Spójrzmy, do kogo może być kierowana ulga za zezłomowanie auta. Ktoś, kto ma samochód nadający się na złom, pójdzie kupić nowego elektryka za 150 tys. zł? Przecież to bardzo mało prawdopodobne, wszystko wskazuje na to, że ta ulga będzie martwa. Podobnie wątpię, że ktoś zarabiający ok. 7 tys. zł "na rękę" pokusi się na zakup wartego ok. 150 tys. zł elektryka, by dostać 11 250 zł premii z tytułu niskiego dochodu - mówi Faryś w rozmowie z Business Insiderem.