Wielka Brytania nie jest jednolitym państwem. Wiele o tym mówi nazwa: Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Oprócz Królestwa Anglii, w skład państwa wchodzi Królestwo Szkocji, księstwo Walii i prowincja Ulsteru. Pozostałe terytoria: wyspa Man na Morzu Irlandzkim i dwie największe z archipelagu Wysp Normandzkich: Jersey i Guernsey to tzw. dependecje korony brytyjskiej, czyli formalnie zależne od Londynu, ale faktycznie mające własne parlamenty i rządy, a brytyjskim władzom zostawiające tylko kwestie obronności i polityki zagranicznej. Swoje parlamenty mają Szkoci i Walijczycy. Podobnego chcą Kornwalijczycy. Samodzielnością cieszy się też Gibraltar.
ZOBACZ TEŻ: Ile na Brexicie straci królowa brytyjska? [GALERIA]
To oznacza dla Londynu nie lada kłopoty, bo większość prowincji... nie chce wychodzić z Unii. M.in dlatego, że to biedniejsze regiony, cieszący się wsparciem funduszy i korzystające na wymianie wewnątrz wspólnoty, Już teraz wszyscy szkoccy ministrowie głośno optują za pozostaniem w UE, ciszej dodają, że w razie Brexitu Szkocja ogłosi referendum niepodległościowe i tym razem się odłączą, tak mówią z resztą sondaże. Po czym oczywiście wstąpią do Unii.
Podobnie wypowiadają się mieszkańcy Gibraltaru. Półwysep otoczony terytorium Hiszpanii, zamieszkany przez 30 tysięcy osób, w momencia wyjścia z UE będzie skazany sam na siebie. Być może nawet słodką wodę będzie musiał sprowadzać z Londynu. To siłą rzeczy im nie pasuje, pozostanie w strukturach unujnych to jedyna szansa na normalnie funkcjonowanie.
ZOBACZ TEŻ: Brexit. Brytyjczycy zdecydują, czy chcą być w UE [RELACJA NA ŻYWO]
Podobne głosy można się usłyszeć na leżących w kanale La Manche wyspach Guernsey czy Jersey albo położoną między Irlandią i Anglią wyspie Man. Wszystkie trzy nie są formalnie cześcią Wielkiej Brytanii, a co za tym idzie, Unii Europejskiej. Jednak korzystają na obecnym status quo, będąc choćby przystanią dla biznesu, który woli pozostac na uboczu. Po Brexicie stracą swoją wyjątkowość, więc.... nic przy królowej Elżbiecie II nie będzie ich trzymało.
Także oddalone od Londynu Walia i Kornwalia przebakują coś o niepodłegłości i jak do tej pory nikt tego nie brał na poważnie, tak teraz nabiera to rumieńców i realnych kształtów. Oba regiony są niedoinwestowane, a nikt w Londynie się nimi nie intersował. I z wzajemnością. Brexit zablokowałby przypływ studentów na kameralne uniwersytety czy zmiejszyłby strumień turystów. Lokalny biznes też straciłby z trudem zdobyte rynki poza Wyspą.
Tak więc w czarnym scenariuszu Londyn nie ma zbyt wielu sojuszników. Ale mają jedną wielką zaletę: to w Anglii mieszka 53 miliony obywateli przy 63 milionów w całym państwie.