W przypadku giełd naszego regionu pierwszy raz od dłuższego czasu zauważalna była słabość na tle rynków rozwiniętych. Rozczarowanie inwestorów tym, że kryzysowe zjawiska docierają również w ten rejon świata jest coraz większe, a jednocześnie narastają obawy o jego przyszłość. To przekłada się na zdecydowane wycofywanie się z naszego regionu. W Ameryce sesję można było interpretować dwojako – na tle podanych na koniec minionego tygodnia danych o liczbie nowych budów i pozwoleń na budowę w USA brak spadku można traktować pozytywnie. Natomiast biorąc pod uwagę optymizm, jaki zagościł w połowie piątkowej sesji ostateczny jej wynik może rozczarowywać. Takie wrażenie jest tym bardziej uzasadnione, że w ostatnich dniach obserwujemy próby odrabiania wcześniejszych strat. Nie wychodzi to zbyt imponująco. Dlatego podtrzymujemy kluczowy obecnie scenariusz testowania przez S&P 500 strefy 777-800 pkt, związanej z minimami bessy po pęknięciu internetowej bańki.
W Stanach Zjednoczonych w piątek doszło do starcia twardych danych, wskazujących na dalszą presję na osłabienie koniunktury gospodarczej, z nadziejami na lepszą przyszłość, wynikającą z deklaracji drugiego najbogatszego człowieka na świecie, legendarnego inwestora Warrena Buffeta, o atrakcyjności amerykańskich akcji i rozpoczęciu ich zakupów przez niego. Ostateczny rezultat sesji pokazał, że inwestorzy nie zaufali Buffetowi. To pokazuje rozległość kryzysu zaufania, gdzie nie wierzy się wieloletnim giełdowym guru.
Symboliczne były piątkowe dane dotyczące rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych. Dalszy spadek liczby pozwoleń na budowę oraz rozpoczętych inwestycji zbliżył obie wartości do najniższych poziomów notowanych w ostatnich 10-leciach. Jeszcze parę miesięcy temu inwestorzy widzieliby w tym pozytywny objaw, zakładający że gorzej być nie może. Dziś raczej odbierają to jako potwierdzenie, że sytuacja jest bardzo zła i dopatrują się w takich wynikach potwierdzenia rozpoczęcia się Wielkiego Kryzysu. Jeśli liczba pozwoleń i rozpoczętych budów spadnie w kolejnych miesiącach poniżej minimów notowanych w powojennym okresie, to ostrzeżenia przed Wielkim Kryzysem znajdą potwierdzenie w rzeczywistości.
Nasz parkiet wybronił się w piątek na wsparciu, które dla WIG wyznacza poziom 28,5 tys. pkt. Trudno jednak zakładać, że będzie to ostateczny dołek. Dalej nie ma symptomów na to wskazujących. Raczej będziemy go poszukiwać jeszcze niżej, może w rejonie 26 tys. pkt. Najbardziej obawiamy się teraz o najmniejsze spółki. Końcowa część wyprzedaży powinna przynieść ich mocniejszy spadek od reszty rynku. Liczymy też na znaczne zredukowanie bazy na kontraktach terminowych, co wskazywałoby na skrajny pesymizm inwestorów.