Uchwała Izby Cywilnej Sądu Najwyższego w sprawie kredytów denominowanych i indeksowanych w walutach obcych ma być przełomem w sporze między bankami a kredytobiorcami. Może jednak nie zostać podjęta w wyznaczonym terminie, czyli 25 marca. Powód? Spór między tzw. starymi a nowymi sędziami Sądu Najwyższego. Ci pierwsi bowiem mają opory przed wspólnym orzekaniem z tymi drugimi.
Poślizg w wydaniu uchwały przez IC SN byłby na rękę bankom. Od momentu wyznaczenia daty posiedzenia Sądu Najwyższego działają one pod dużą presją czasu. Pomysł systemowych ugód, jakie banki miałyby zawierać z frankowiczami – co rozbroiłoby sądową bombę niebezpieczną dla systemu finansowego – został zaprezentowany przez przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego w połowie grudnia ubiegłego roku. Czasu, jaki dostały banki na wypracowanie modelu ugód, nie było więc dużo, na pewno mniej, niż się tego początkowo spodziewały.
ZUS zabiera zasiłki kobietom w ciąży i za urlop macierzyński. Wszystko przez kontrole L4
Ze względu na wagę sprawy (koszt porozumień to, według wyliczeń KNF, 34,5 mld zł) decyzje będą musieli podejmować właściciele na walnych zgromadzeniach. Z dziewiątki banków, które pracują nad ugodami, kilka wyznaczyło już daty walnych zgromadzeń na przyszły tydzień, na krótko przed spodziewanym orzeczeniem SN. Zarządy mają na nich przedstawiać akcjonariuszom informacje w sprawie stanu portfeli frankowych i wpływu na nie potencjalnych sporów w sądach. Ścigają się z czasem, bo ewentualne najbardziej niekorzystne dla nich stanowisko Sądu Najwyższego – o przedawnieniu roszczenia banku wobec klienta – może zdemotywować frankowiczów do zawierania porozumień, a same banki wpędzić w gigantyczne koszty. W najgorszym wariancie może to być nawet 234 mld zł.