Black Friday to zakupowa tradycja, która przybyła do Polski z USA. Od lat 50. piątek następujący po Dniu Dziękczynienia uważany jest powszechnie w USA za "święto zakupów". Wielu Amerykanów tego dnia bierze w pracy dzień wolny, a sklepy organizują liczne promocje i obniżają ceny nawet 80 procent. W Polsce natomiast klienci po kilku latach trwania owego "święta" przekonali się, że często jest to zwykła ściema.
Potwierdzają to chociażby ubiegłoroczne dane zebrane przez firmę Deloitte, która przyjrzała się skali obniżek cen podczas Czarnego Piątku.
USA otworzyły granice z Unią. LOT zwiększa częstotliwość połączeń do Stanów Zjednoczonych
Deloitte wzięło pod uwagę ceny 400 produktów w ponad 1000 sklepów online. Jak się okazało różnica w obniżonych cenach analizowanych kategorii produktów wynosiła średnio zaledwie 4 procent. "W tym samym czasie średni wzrost cen wyniósł 3 proc., więc możemy mówić, że de facto w Black Friday wartość badanego koszyka produktów zmalała jedynie o 1 proc." - podawało Deloitte.
Ponadto w 2018 roku różnica w obniżonych cenach wyniosła 3,5 proc., a w 2017 r. - zaledwie 1,4 proc.
Dlatego do promocji na Black Friday należy podchodzić z dystansem. Szczególnie że sklepy stosują wiele sztuczek, aby nam wmówić, że promocją jest coś, co nią nie jest. Dla przykładu sieci handlowe często stosują metodę, gdy na kilka miesięcy przed tym dniem podwyższają ceny, aby tuż przed „czarnym piątkiem” je obniżyć.
Warto więc mieć się na baczności i kupować z głową, oraz wystrzegać się zakupów impulsywnych.