Choć inne rzeki odmarzały, Lek wciąż był grubo pokryty lodem. Doprowadziło to do tego, że zator stał się barierą dla wód odmarzającej wtedy rzeki Ren (Lek jest jedną z jej głównych odnóg), które nie mogły spłynąć do Morza Północnego i doszło do ogromnej powodzi. Utrecht został całkowicie zalany, a woda na okolicznych polach stała aż trzy lata, przez co nie można było obsiać pól i zapanował wielki głód.
Strach przed wielką wodą
20 lat później, w 1648 roku, echa tych wydarzeń były wciąż bardzo głośne. Mieszkańcy Utrechtu panicznie bali się kolejnego potopu, tym bardziej, że miejskie wały przeciwpowodziowe były uszkodzone. Na ich naprawę brakowało jednak pieniędzy. Na pomysł rozwiązania problemu wpadł miejski urzędnik, Johan van Hogenhouck, który odpowiadał za konserwację wałów. Namówił jednego z kupców na udzielenie pożyczki, wynoszącej tysiąc guldenów. Była to wtedy astronomiczna kwota.
ZOBACZ TEŻ: Przedświąteczny cud! Mężczyzna odzyskał 100 tys. zł na operację córki
Wały zostały naprawione i powodzi udało się uniknąć. Urzędowi, w którym pracował van Hogenhouck pozostał jednak do spłaty ogromny dług, na co nie było środków. I na to znalazło się jednak rozwiązanie. Na kawałku koźlej skóry spisano umowę, która zakładała, że pożyczkodawca otrzyma swoje pieniądze z rocznymi odsetkami na poziomie 5 proc., ale nie zapisano, kiedy ma zostać dokonana spłata długu. Mało tego, do należności miał prawo każdy posiadacz kawałka skóry, co w praktyce oznaczało, że pożyczka będzie spłacana wiecznie!
Gra niewarta świeczki?
Umowa trafiała w ręce kolejnych właścicieli – spłatę odsetek zapisywano na niej, aż nie starczyło miejsca. Z biegiem lat kwotę odsetek zmniejszono na 3,5 proc, a potem na 2,5 proc. Ale żaden z właścicieli umowy nie zgodził się na zakończenie spłaty zadłużenia. W 1970 r. ówczesny posiadacz historycznego kawałka skóry wciąż nie myślał o rozwiązaniu umowy - pat trwał aż do 2003 r. kiedy skórę zakupił amerykański Uniwersytet Yale. Sam skórzany dokument miał już bowiem większą wartość niż odsetki; uczelnia kupiła go za 24 tys. euro (dziś to ok. 100 tys. zł).
ZOBACZ TEŻ: Świąteczne reklamy kredytów pod lupą UOKiK
Ale to wciąż nie oznaczało, że dług umorzono – teraz do odsetek nabyło prawo Yale. W tym roku uniwersytet skontaktował się z holenderskim następcą prawnym urzędu, który przed 367 laty zaciągnął pożyczkę i poprosił o wypłatę należnych odsetek. Holenderski urząd na to przystał – przy obliczaniu należności uwzględniono jednak m.in. inflację i okazało się, że roczne odsetki wynoszą obecnie tylko 11,35 euro (ok. 50 zł). Jeśli więc Yale liczył na zarobek, mocno się rozczarował – za 12 lat posiadania dokumentu otrzymał 136,2 euro, czyli niecałe 700 zł.
Źródło: „Angora”