Była posiadłość Michaela Jacksona ma 2,7 tys. akrów. Wyposażona jest w basen, kort tenisowy, jezioro, dom dla gości, studio taneczne, a nawet – park rozrywki, prywatne zoo, teatr i stację kolejową utrzymaną w stylistyce Disneya. Jednak nikt nie chce kupić rezydencji kojarzącej się z piosenkarzem, którego oskarżono o molestowanie nieletnich, mimo że została ona przemianowana z „Neverland Ranch" na „Sycamore Valley Ranch".
Przeczytaj także: Fortuna Donalda Trumpa. Zobacz, jego najdroższe nieruchomości [GALERIA]
Muzyk nabył kalifornijskie ranczo w 1987 roku. Jak na ironię nazwa, którą mu nadał, nawiązuje do Nibylandii – fikcyjnej wyspy z „Piotrusiu Pana", świata Wiecznego Dzieciństwa, Marzeń i Wyobraźni, gdzie przebywali wybrańcy tytułowego bohatera. Niestety, wiele zeznań i poszlak wskazuje na to, że fantazje Michaela Jacksona miały niewiele wspólnego z niewinnością dzieci. W 2005 r. przeciwko celebrycie wytoczono proces o molestowanie seksualne nieletnich. Posiadłość została gruntownie przeszukana przez policję, z czasem obrosła złą sławą. Opuścił ją również sam muzyk.
Zobacz również: 10 najbardziej niesamowitych wieżowców świata [ZDJĘCIA]
W 2008 r. rezydencja „Króla „Popu" o mały włos trafiłaby pod młotek, ponieważ piosenkarz zalegał ze spłatą 24 mln dolarów kredytu, który zaciągnął na nieruchomość. Ostatecznie jednak w 2009 r. artyście udało się sprzedać ranczo za 22,5 mln dol. (ok. 92 mln zł) funduszowi inwestycyjnemu Colony Capital, jak podaje „The Rolling Stone" (niektóre media wskazują na znacznie wyższą cenę). W 2014 r. Forbes szacował, że fundusz zainwestował w posiadłość ok. 50 mln dol. (ok. 205 mln złotych).
Oprac. na podst. rollingstone.com, rp.pl, polskieradio.pl, finanse.wp.pl, wpolityce.pl