Trump, Tusk, pieniądze

i

Autor: Shutterstock, AP Photo/Alex Brandon, PAP/Piotr Nowak

[TYLKO U NAS]

Donald Trump pomoże nam obniżyć inflację! Ekspert nie ma wątpliwości

- Ja widzę więcej szans, niż zagrożeń po tych pierwszych zapowiedziach i decyzjach Donalda Trumpa (...) W związku z tym spadną też ceny importu do Polski od tych samych kontrahentów. Im będzie bardziej zależało na wolumenach. Ale czy tak rzeczywiście się stanie? Zobaczymy - przekonuje w rozmowie z Hubertem Biskupskim, redaktorem naczelnym "Super Biznesu", prof. Henryk Wnorowski, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Super Biznes SE Google News
Autor:

„Super Express”: – W pierwszych godzinach prezydentury Donalda Trumpa zapadły decyzje, które mogą wpłynąć na naszą gospodarkę. Mówię m.in. o wojnie celnej z Kanadą i Meksykiem, ale także o zapowiedzi wojny celnej z Unią Europejską. Trump wyrzuca Zielony Ład do kosza i uruchamia na pełną skalę wydobycie ropy i gazu ziemnego. Jaki wpływ będzie to miało na naszą gospodarkę, na naszą walutę?

Prof. Henryk Wnorowski, członek RPP: – Wskazał pan w tym pytaniu na dwa główne czynniki, które będą miały wpływ na to, co się wydarzy w gospodarkach innych, niż gospodarka Stanów Zjednoczonych. Dla mnie, jako członka Rady Polityki Pieniężnej, odpowiedzialnego za walkę z inflacją w Polsce, istotniejszy wydaje się ten aspekt drugi, czyli to, wyrzucenie do kosza Zielonego Ładu. Zwiększony zostanie podaż surowców energetycznych a w roku ubiegłym niskie ceny ropy naftowej pomagały w walce z inflacją.

Przypomnijmy, że rok do roku ceny paliw minimalnie ale spadły – o ok. 3 proc.

– To był spadek o kilka punktów procentowych i gdyby nam się trafił drugi taki rok, a za sprawą tej decyzji Donalda Trumpa wydaje się, że może tak być, to mielibyśmy dużego sprzymierzeńca w walce z inflacją w postaci niskich cen paliw. Te tanie paliwa przełożą się na wszystko to, co jest związane z transportem osobowym i towarowym. To będzie miało bardzo pozytywny wpływ na polską gospodarkę i na nasze - Rady Polityki Pieniężnej – zadanie. Natomiast jeśli chodzi o drugą sprawę, o wojnę celną, to rzeczywiście pan prezydent Donald Trump podpisał już dekrety dotyczące Kanady i Meksyku, przy czym zdaje się, że tam są cła 25-procentowe. W ocenach, które już można tu i ówdzie przeczytać, często wybrzmiewa opinia, że jest to impuls protekcjonistyczny, ale to jeszcze nie wojna. Zobaczymy, co z tego będzie, jeśli chodzi o Unię Europejską. Natomiast znowu adresując to tylko do nas, do polskiej gospodarki, no to niestety Stany Zjednoczone nie były i ciągle nie są jakimś istotnym partnerem handlowym.

No właśnie, Donald Trump mówiąc „Unia nas bardzo źle traktuje i nie kupuje naszych samochodów”, będzie chciał wprowadzić jakiś element „wojny celnej”. Ale rzeczywiście Stany Zjednoczone nie są naszym istotnym partnerem handlowym. Obroty handlowe wynoszą jedynie ok. 20 mld i warto zaznaczyć, że mamy dodatni bilans handlowy z USA, zresztą jak cała Unia.

- Niestety tak. Stany Zjednoczone to jest wielka gospodarka, to jest największy rynek międzynarodowy i dobrze by było, gdyby obok tego, co już mamy w obrotach z USA, dało się te obroty pomnożyć na początek dwa, później cztery razy. Uważam, że to jest możliwe biorąc pod uwagę generalnie bliskość i nasze zakupy w Stanach Zjednoczonych. No i tę naszą olbrzymią diasporę w Ameryce. Biznesowo tej diaspory do tej pory nie potrafiliśmy dobrze wykorzystywać.

Czyli bardziej jest Pan optymistą, niż pesymistą, patrząc na pierwsze decyzje Trumpa, i możliwość ich wpływu na wysokości stóp procentowych w Polsce?

– To jest moje zadanie numer jeden. Powiedzmy, że będą te cła B do 25 proc. a to nie jest mało, więc jakaś część tego eksportu do Stanów Zjednoczonych, na przykład chińskiego i innego, nie zostanie tam skierowana. W związku tym pojawi się obawa u azjatyckich eksporterów, że nie sprzedadzą towaru. W związku z tym spadną też ceny importu do Polski od tych samych kontrahentów. Im będzie bardziej zależało na wolumenach. Ale czy tak rzeczywiście się stanie? Zobaczymy. Ja widzę więcej szans, niż zagrożeń po tych pierwszych zapowiedziach i decyzjach Donalda Trumpa.

Zakładając czysto hipotetycznie, że wojna w Ukrainie się zakończy, to może również dość istotnie wpłynąć na ceny surowców energetycznych.

– Z całą pewnością, czyli byłby to drugi czynnik, który sprzyjałby dezinflacji. Rada Polityki Pieniężnej nie jest zafiksowana na żadną konkretną datę odnośnie obniżki stóp i analizuje napływające sygnały.

Panie profesorze, czy Polska powinna przyjąć euro?

– Zobowiązaliśmy się do tego.

Tak, jesteśmy traktatowo zobowiązani do przyjęcia euro. Pytanie, czy mamy to odwlekać w nieskończoność, czy jednak zdecydować się na jak najszybsze wstąpienie do eurozony?

Nie pamiętam nazwisk polityków niemieckich, którzy gdzieś wypowiedzieli się w ten sposób, że być może Niemcy opuszczą strefę euro.

W takim scenariuszu strefa euro utraciłaby tak naprawdę rację bytu.

Być może nawet dojdzie do tego, że ten dylemat rozwiąże się sam. Może Niemcy nie będą wracać do swojej waluty, a przyjmą na przykład polskiego złotego (śmiech). Ale już na poważnie. Jeśli chodzi o przyjęcie euro, to mamy taki pogląd, że jest spora część zwolenników jak najszybszego wejścia, a druga część mówi o tym, żebyśmy najpierw zakończyli proces konwergencji albo osiągnęli satysfakcjonujący poziom tej konwergencji. I żebyśmy wtedy przyjmowali euro. Jestem zwolennikiem tego drugiego poglądu, bo uważam, że polski złoty to bardzo dobra waluta. Waluta wymienialna zgodnie ze standardami Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Kurs waluty bardzo dobrze świadczy o zdrowych fundamentach polskiej gospodarki. Moim zdaniem postępy jakie zanotowaliśmy w procesie konwergencji przez cały okres naszego członkostwa w UE i fakt, że mamy własną, niezależną walutę, pozytywnie wpływa na tempo naszego doganiania strefy euro.

Ktoś może powiedzieć tak: OK, mamy własną walutę, własny bank centralny i politykę pieniężną, która gwarantuje pewną elastyczność, ale są kraje takie jak Słowacja, czy Chorwacja, które również doganiają tę starą UE, a zdecydowały się na przyjęcie euro.

– Z całym szacunkiem dla Chorwacji, a zwłaszcza dla Słowacji, to są jednak gospodarki bardzo małe w porównaniu z nami. Często w takich dyskusjach zapominamy, że my jesteśmy dużą gospodarką europejską i jeżeli ktoś może korzystać na własnej walucie, to ktoś taki jak my, gospodarka tej skali. Natomiast Chorwacja nigdy do końca nie była krajem jednowalutowym.

Przez ładnych parę lat kunę mieli.

Mieli tę kunę, ale obok kuny to euro tam funkcjonowało. Wcześniej były marki niemieckie. Tak, więc to jest zupełnie co innego, a poza tym moim zdaniem „złoty” lepiej brzmi, niż „kuna”.

Pieniądze to nie wszystko Henryk Wnorowski.

Rozmawiał: Hubert BiskupskiNot.: ABR

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze