"Projekt ugód z kredytobiorcami na razie nie ma lidera. PKO BP, który był motorem prac, nie wie, czy i kiedy państwo zechce wejść z nimi w negocjacje" - pisze "Puls Biznesu". Jak twierdzi dziennik, choć największy w Polsce bank PKO BP dostał zielone światło do rozpoczęcia negocjacji z klientami, dymisja Zbigniewa Jagiełły, prezesa PKO BP i wytrwałego promotora polubownego rozwiązania problemu frankowego, mocno skomplikowała sprawę.
Według "PB", w przeddzień walnego zgromadzenia akcjonariuszy Ministerstwo Aktywów Państwowych zakomunikowało PKO BP, że chce przełożyć termin posiedzenia na późniejszy termin, po wydaniu przez Sąd Najwyższy stanowiska ws. orzecznictwa frankowego, co było planowane na 11 maja.
Głosowanie nad uchwałą ws. przerwy odbyło się dopiero w trakcie NWZA - "za" oddano 524 mln głosów, przeciw 24 mln oraz 324 mln głosów wstrzymujących się, przez co nie uzyskała wymaganej większości dwóch trzecich głosów."Z naszych informacji wynika, że po walnym resort zażądał listy z informacją o tym, jak głosowali akcjonariusze, w tym drobni, m.in. członkowie zarządu banku. Kwerenda miała dać odpowiedź na pytanie, kto głosował ze „skarbem’’, a kto przeciw niemu, bo tak interpretowano wyniki" - czytamy.
Polski Ład namiesza w pensjach. Wiadomo, kto straci i kto zyska! [TABELA]
Dziennik twierdzi, że wyniki tej analizy obciążały Zbigniewa Jagiełłę jako prezesa PKO BP. "Niektórzy z jego bliskich współpracowników oraz spółek z grupy PKO BP nie poparli wniosku. Nasze źródła twierdzą, że zostało to odebrane jako brak subordynacji szefa banku i stanowiły jeszcze jeden argument na rzecz jego dymisji", napisano.
Gazeta zwraca uwagę, że formalnie bank rozpoczął przygotowania do procesu ugodowego z frankowiczami, a decyzja w tej sprawie zapadła na kilka dni przed dymisją Zbigniewa Jagiełły.