Testy na COVID-19 na lotniskach
Niektóre lotniska w Polsce wyszły naprzeciw pasażerom i zorganizowały punkty testowania. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że aktualna sytuacja na lotniskach jest pod każdym względem wyjątkowa. Nie uświadamiamy sobie jak ogromnym wyzwaniem logistycznym i operacyjnym jest zorganizowanie pracy lotniska w szczycie czwartej fali pandemii. Porty lotnicze na całym świecie były i są projektowane w sposób, który nie uwzględnia specjalnych wymagań „pandemicznych” jakie dziś przed nami stoją. Na lotniskach nie ma „zapasowej” przestrzeni. Każdy metr powierzani jest dokładnie zaplanowany, a podział stref pod względem bezpieczeństwa rygorystycznie przestrzegany. Dlatego szybkie wyznaczenie i dostosowanie tak dużej powierzchni terminala na potrzeby strefy testowania jest zadaniem niezwykle trudnym. W Polsce podjęły się go m.in. Lotnisko Chopina, port we Wrocławiu, lotnisko Katowice – Pyrzowice oraz lotnisko w Łodzi, ale skala ilości pasażerów stołecznego portu jest nieporównywalna do żadnego innego lotniska w Polsce.
Polecany artykuł:
Można sobie wyobrazić jak wygląda sytuacja po wylądowaniu kilku samolotów z różnych kierunków z których kilkuset pasażerów w tym samym czasie chce wykonać test. Uruchomienie dużych punktów testowania – kilku czy kilkunastu stanowisk do obsługi kilkuset osób w ciągu jednego dnia, to gigantyczne wyzwanie. Równolegle trzeba przy tym zaplanować i zorganizować ruch pasażerów przed i po teście oraz bezpieczny transport osób, które mają pozytywny wynik testu, nie mówiąc już o pozostałej części odprawy, która musi odbywać się zgodnie z przepisami. Mimo, że stołeczny port otwiera kolejne punkty testowania na lotnisku, nie da się uniknąć kolejek.
Każdy pasażer musi się zarejestrować, przejść badanie, poczekać na wynik, to trwa. Pomimo pojawiających się problemów, które przy tak skomplikowanym organizmie są czymś czego nie sposób uniknąć, uruchomienie punktów testowania w tak szybkim czasie w jakim zrobiło to m.in. Lotnisko Chopina należy ocenić bardzo pozytywnie. Sytuacja jest ogromnym wyzwaniem także dla pasażerów, ale nawet długie oczekiwanie na test jest w mojej ocenie akceptowalnym „kosztem” jaki musimy ponieść, aby uniknąć obowiązkowej po powrocie do kraju, kilkunastodniowej kwarantanny. Musimy mieć świadomość, że podróżując w szczycie czwartej fali pandemii kiedy nagle pojawiają się nowe restrykcje, kolejki do punktów testowania są wydłużone. Trzeba się na to przygotować mentalnie, zwłaszcza w okresie przedświątecznym.