Chodzi o poznańską Wyższą Szkołę Pedagogiki i Administracji. Duda był posłem krakowskim, na co dzień pracował w Sejmie w Warszawie. Aby nauczać w Poznaniu, musiał tam się jakoś dostać, no i zostawać na noc. Za wszystko płaciła Kancelaria Sejmu, bo poseł Duda deklarował, że podczas podróży wykonuje obowiązki parlamentarzysty.
ZOBACZ TEŻ: Polacy zdecydują, czy chcą pracować krócej. Duda zapowiada nowe referendum
„Newsweek” zauważa jednak, że Duda nie miał w Wielkopolsce biura poselskiego. W czasie, w którym miał wykonywać zadania posła, odbywały się jego wykłady. Jego przeloty oraz hotele kosztowały podatników 11 tys. zł w latach 2012-2014. „Newsweek” pisze, że poprosił biuro prasowe prezydenta o informację na temat celu podróży, ale nie doczekał się odpowiedzi. Dziennikarze spekulują, że obecny prezydent mógł jeździć na weekendowe spotkania z sympatykami, ale wielkopolski poseł PiS, Tadeusz Dziuba, twierdzi, że Duda bywał tam głównie z powodu wykładów.
ZOBACZ TEŻ: Sejmowy kolega zarzuca PO i PiS przepuszczanie pieniędzy podatników
Ten sam poseł w rozmowie z „Gazetą Wyborcza” mówi jednak, że obecny prezydent jeździł do Poznania, by konsultować projekt nowelizacji Kodeksu karnego. O tych konsultacjach nie wspominał w rozmowie z „Newsweekiem”. Czy Kancelaria Sejmu sprawdziła prawdziwy cel podróży Dudy? Najpewniej nie, bo nie robi tego nigdy, licząc po prostu na uczciwość posłów. Kiedy jednak pojawiają się wątpliwości, parlamentarzysta proszony jest o złożenie wyjaśnień. Czy tak będzie w przypadku urzędującego prezydenta?
Duda latał na wykłady do Poznania na koszt podatników?
O „niewygodnych rachunkach prezydenta” pisze „Newsweek”. Według gazety prezydent Andrzej Duda, jeszcze kiedy był posłem, latał za pieniądze Kancelarii Sejmu, czyli nas wszystkich, do Poznania. Twierdził, że w tym czasie sprawuje obowiązki posła, jednak dziennikarze „Newsweeka” ustalili, że tak naprawdę w tym czasie wykładał na prywatnej uczelni.