Facebook trending news

i

Autor: Shutterstock Facebook trending news

Facebook cenzuruje? Byli pracownicy mówią, jak to robi

2016-05-12 13:22

Byli pracownicy Facebooka oskarżyli serwis o cenzurę. Według nich Facebook usuwał konserwatywne treści z komentarzy i manipulował najpopularniejszymi tematami.

Serwis Marka Zuckerberga zaprzecza tym insynuacjom. Jednak wypowiedzi byłego dziennikarza Facebooka oraz tzw. kuratorów sekcji „trending news" dają do myślenia. Sekcja wyświetla się zalogowanym Amerykanom w prawym górnym rogu ekranu.

Dyskusja dotycząca cenzury na Facebooku rozpoczęła się po tym, jak serwis Gizmodo.com opublikował artykuł, w którym donosił o naruszeniach, jakich miały dopuszczać się social media Marka Zuckerberga. Z publikacji na Gizmodo wynika, że redaktorzy sekcji, w której wyświetlają się najpopularniejsze artykuły, manipulowali jej treścią. Do ich obowiązków miało należeć pisanie nagłówków i krótkich podsumowań każdego tematu, a także zamieszczanie linków do poszczególnych stron. W efekcie użytkownicy Facebooka widzieli w zakładce „trending news" to, co serwis chciał im pokazać.

Osoby, które ujawniły się jako byli pracownicy Facebooka, twierdzą, że należeli do grupy tzw. kuratorów newsów. Do ich obowiązków należały różne formy cenzury, np. usuwanie z sekcji „trending news" komentarzy na temat serwisu, które ukazywały się w innych mediach.

Przeczytaj również: 10-latek włamał się do Instagrama i odkrył, jak kasować cudze komentarze

Kilku byłych kuratorów sekcji utrzymuje, że stosowali „narzędzie zastrzyk", za pomocą którego wybrane tematy z tak popularnych mediów, jak CNN, New York Times czy BBC szybowały w górę nawet wówczas, gdy nie należały do tych najbardziej popularnych. Tak miało stać się w przypadku tajemniczego zniknięciu malezyjskiego boeinga (lot MH370) i zamachu na paryską redakcję Charlie Hebdo.

Byli pracownicy Facebooka podkreślają także, że usuwali z serwisu treści prawicowe, np. dotyczące polityków i wydarzeń prawicowych. Na cenzurowanym mieli znaleźć się m.in. republikański polityk Mitt Romney oraz senator Rand Paul. Jeżeli te szokujące doniesienia są prawdziwe, Mark Zuckerberg może wpaść w poważne tarapaty.

Gizmodo już wcześniej informował swoich czytelników o grupie młodych dziennikarzy, która rzekomo manipulowała treściami ukazującymi się w „trending news". Tom Stocky, wiceprezes serwisu, dementuje plotki, jakoby treści zostały zafałszowane:

- Nie ma żadnych dowodów potwierdzających anonimowe doniesienia o blokowaniu konserwatywnych treści. Najpopularniejsze tematy dobierane są przez specjalny algorytm i weryfikowane przez zespół doświadczonych redaktorów. Posiadają oni precyzyjne wytyczne dotyczące warsztatu i etyki, a do tego ich wszystkie działania są dokładnie monitorowane i rejestrowane – poinformował Stocky w oficjalnym oświadczeniu.

Właśnie ów algorytm stał się przedmiotem domysłów, jakie snują media. Nie wiadomo, kto jest jego twórcą, ani na jakiej zasadzie działa algorytm. Wątpliwości wzbudza wreszcie fakt, że jest on kontrolowany przez redaktorów.

Może zainteresować cię także: Gates, Zuckerberg, Abramowicz. Jak wypoczywają miliarderzy [ZDJĘCIA]

Zaangażowanie Facebooka w politykę daje do myślenia. Jeżeli cofniemy się do roku 2012, to natkniemy się na eksperyment, jaki przeprowadził wówczas serwis. Facebook badał, jak wyświetlane użytkownikom treści wpływają na ich decyzje polityczne.

Przykłady można mnożyć, a etyczność wielu z nich jest wątpliwa. Warto wspomnieć również inny eksperyment, przeprowadzony przez Facebooka na grupie 689 tys. internautów. Pracownicy serwisu analizowali zależność między liczbą smutnych wiadomości wyświetlanych na tablicach użytkowników a pesymistycznym charakterem zamieszczanych przez nich wpisów. Później serwis oficjalne przeprosił internautów za swoje poczynania.

Wprowadzona w 2014 r. sekcja „trending news" bez wątpienia dyktuje trendy w internecie i ma wpływ na to, co czytają użytkownicy Facebooka. W samych Stanach Zjednoczonych serwis Marka Zuckerberga ma 167 mln użytkowników.

Jak dotąd sekcja „trending news" nie została jeszcze wprowadzona na polski rynek. Mają natomiast do niej dostęp osoby anglojęzyczne. Serwis obstaje przy tym, że o zawartości działu decyduje nasza lokalizacja, polubienia, popularność poszczególnych tematów oraz inne czynniki.

Źródła: next.gazeta.pl, gizmodo.com

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze