Na szczegóły planu musieliśmy czekać aż pół roku, aż pojawiły się domysły o tym, kton tak naprawdę napisał ten plan. Opinie ekspertów są raczej jednoznaczne: pomysły fajne i potrzebne, ale ich los taki, jak poprzednich planów: Kołodki, Hausnera, czy Boniego, czyli pozostaną kilkusetstronicową stertą papierów. Czy nic nie jesteśmy w stanie z nich wycisnąć?
W świetle planu, polska rodzina ma bardzo szybko dobić do unijnej średniej, czyli PKB na głowę według parytetu siły nabywczej ma skoczyć z 68 proc. do 95 proc. przeciętnej w UE. Więc nasz dobrobyt będzie porównywalny z tym, jaki mają dzisiaj Włosi. Wykluczenie ubóstwem ma grozić już nie co czwartemu, tylko co piątemu Polakowi.
Urosną polskie fabryki
Jednym z założeń "Planu" jest nagła reindustralizacja kraju, bunosowo ze wskoczeniem na najwyższy poziom technologiczny, równy Japonii i Stanom Zjednoczonym. Polskie fabryki mają produkować drony, elektryczne samochody i autobusy, oraz należeć do państwa. Z polskich portów będą wypływać promy pasażerskie, wyprodukowane w Polsce. Skąd to wszystko? Nie wiadomo. Może pan Morawiecki ma zamiar nacjonalizować fabryki Solarisa, Pesy, czy Newagu, którym udało się odnieść sukces nie tylko na polskim, ale tez na zagranicznych rynkach?
Pamiętajmy o atomie!
Idąc dalej: górnictwo ma zostać uratowane, a stare bloki węglowe w elektrowniach zamienione na nowe siłownie. W kraju ma działać też pierwszy reaktor atomowy, który wytwarzałby tym razem gorący gaz, wykorzystywany do produkcji nawozów sztucznych. Czyli mrzonka o nuklearnym napędzie, snuta od lat 70. dalej trwa, a nie zniechęca polskich "wizjonerów" wyłączanie elektrowni atomowych przez kolejne państwa: od Litwy i Ukrainy, po Japonię i Niemcy. Mimo tego, zdaniem autorów "Planu", w oczach zagranicznych inwestorów Polska nie będzie już konkurować tanią siłą roboczą i niskimi kosztami pracy, lecz innowacyjnością, i to w niewiele więcej, niż w dekadę, bo do 2030 roku. Jak to zrobić?
ZOBACZ TEŻ: Plan Morawieckiego powstał za granicą? Nie tylko rząd Szydło korzysta z takiej opcji
Energetyką i przemysłem ich wieźmiemy
Wicepremier Morawiecki widzi, gdzie są kamienie milowe, ale nie do końca przekonuje, czy wie jak je minąć. Ma pomysł na elektrobusa - ale to już się dzieje, po ulicach jeżdżą polskie autobusy, napędzane prądem. Samochody osobowe też powinny być napędzane prądem, ale jak to zrobić, jak rząd ukręca kolejne opcje wsparcia odnawialnej energetyki obywatelskiej, nie wspierając paneli słonecznych, czy wiatraków?
Nieśmiertelny duch Marszałka
Na okładce dokumentu, zawarto cytat z Józefa Piłsudskiego: „Polska będzie wielka albo nie będzie jej wcale". Tak jakby Morawiecki chciał powiedzieć, że albo będziemy stawiać na rodzimy kapitał, polskie firmy, produkty narodowe i globalne marki "made in Poland", albo na zawsze pozostaniemy wielką montownią, w której zatrudnieni Polacy dają się drenować przez zachodnie korporacje.
ZOBACZ TEŻ: Ministerstwo Rozwoju dementuje plotki na temat Planu Morawieckiego
Ludzie, a nie sterty papierów...
Należy pamiętać, że to tylko strategia, a większość pomysłów albo już jest realizowana przez prywatne spółki, albo nie jest możliwa do zrealizowania przez najbliższe 3 lata, które rządowi pozostały. Z resztą podobne tony papieru produkują inne rządy i największe globalne korporacje. Do strategii potrzebne są ponadto taktyka i ludzie. Czy Morawiecki ich znajdzie? Nie wiadomo. Na ocenę planu jeszcze za wcześnie, bo rzeczywiście brakuje w nim konkretów. Konkretów w postaci gotowych projektów ustaw, które miałyby wielką wizję Morawieckiego wcielać w życie. Jeśli się uda zrealizować cokolwiek z tego planu, rękami rządowej ekipy, to będzie przyczynek do rozwoju. Ale do tego potrzeba ludzi. I tu wracamy do punktu wyjścia, niestety...