Wicepremier Jarosław Gowin był we wtorek gościem Beaty Lubeckiej w "Radiu Zet". W rozmowie poruszono m.in. kwestię propozycji Jarosława Kaczyńskiego dotyczącej podniesienia płacy minimalnej do końca 2023 r. do 4000 zł brutto czy pomysłu zawartego w projekcie budżetu na 2020 r., w którym założono zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce).
ZOBACZ TEŻ: Jarosław Gowin żali się na zarobki. Czy faktycznie ma powody do narzekań? [OŚWIADCZENIE MAJĄTKOWE]
Obecnie roczne zarobki na poziomie 142 950 zł zwalniają z konieczności opłacania składek ZUS. W przeliczeniu na miesiące kwota ta wynosi 8 tysięcy złotych miesięcznie "na rękę". - To jest kontrowersyjne rozwiązanie. Rzeczywiście wraz z panią minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigą Emilewicz będziemy dyskutować jeszcze z naszymi kolegami z Prawa i Sprawiedliwości, czy ten element jest niezbędny żeby zrównoważyć budżet - podkreślił wicepremier.
- Trzeba się zastanowić, czy te 140 tysięcy jest odpowiednią kwotą, czy ZUS nie powinien być zniesiony, zlikwidowany od nieco wyższych wynagrodzeń. 8 tysięcy złotych na rękę w takich miastach, jak Warszawa, Kraków, Wrocław i Poznań, to nie są zarobki wysokie – dodał gość programu "Gość Radia ZET".
Polityk wyjaśnił, że nie jest zwolennikiem zmiany tego przepisu, a w ostateczności w przypadku likwidacji limitu, postulowałby podniesienie tego progu. Słowa wicepremiera Gowina odbiły się szerokim echem w mediach społecznościowych, gdzie przypomniano politykowi jego zeszłoroczne słowa o "wiązaniu końca z końcem" przy ministerialnej pensji.