Wszystko przez upały, które odczuwają nie tylko ludzie, ale i przyroda. Stan wód w jeziorach i rzekach, z których pochodzą zasoby do chłodzenia maszynerii w polskich elektrowniach, jest alarmująco niski. A nawet jeśli woda się znajdzie, jest po postu za ciepła, by chłodzić elektrownie. W dodatku ludzie, chcąc trochę odetchnąć, masowo korzystają z klimatyzacji, co dodatkowo obciąża system przesyłu energii elektrycznej. Wszystkie te czynniki złożyły się na decyzją rządu, według której wprowadza się ograniczenia w dostawach prądu do ok. 1,6 tys. przedsiębiorstw.
ZOBACZ: Uwaga! Przez upały brakuje prądu. Rząd ogranicza dostawy
Początkowo wydawało się, że nie wprowadzi to większych trudności. Firmy miały otrzymać tyle energii, by móc spełniać swoje wszystkie podstawowe zadania. I faktycznie, w przypadku wielu sklepów wystarczyło przyciemnienie świateł, a klienci mogli normalnie robić zakupy. Inaczej było jednak, jeśli chodzi o katowicki sklep sieci Ikea, który był wczoraj zamknięty.
Niezadowoleni klienci
Sieć tłumaczyła na swoim Facebooku, że to rezultat decyzji Polskich Sieci Elektroenergetycznych, a inne sklepy Ikei pracowały normalnie, jedynie ograniczając zużycie prądu. W komunikacie podano też, że katowicki sklep będzie zamknięty także dziś – do godz. 17.15. Klienci Ikei, delikatnie mówiąc, nie byli zachwyceni. Wielu z nich pisało w komentarzach pod informacją o powodach zamknięcia sklepu, że można było poinformować o tym wcześniej, bo wiele osób, przyjechawszy na zakupy, pocałowało klamkę. Wielu klientów niepokoi się tym, że także inne sklepy Ikei w Polsce mogą być zamykane. Sieć uspokaja jednak, że na to się na razie nie zanosi. I miejmy nadzieje, choć już teraz zaistniała sytuacja pokazuje, że ograniczenia dostaw prądu nie przechodzą tak gładko, jak się początkowo spodziewano.