Dziennik przytacza historię pani Ani z Otwocka, która chciała dowiedzieć się w swoim urzędzie skarbowym, kiedy może liczyć na zwrot nadpłaconego w ubiegłym roku podatku dochodowego (PIT). Urzędnik poinformował ją, że nie może udzielić jej przez telefon żadnej informacji, w związku z RODO. Na nic zdały się próby potwierdzenia swojej tożsamości poprzez podanie numeru dowodu osobistego czy PESEL-u. Odpowiedź pracownika skarbówki była jedna – „musi pani przyjechać do urzędu osobiście”.
Jak przekonuje cytowany przez „Rzeczpospolitą” dr Paweł Litwiński, adwokat, wspólnik w kancelarii Barta Litwiński, za problemami podatników nie stoi jednak RODO, ale strach urzędników, bowiem jeśli chodzi o telefoniczny kontakt z urzędem nic się nie zmieniło. – Dwa lata temu nikt się tym w urzędach skarbowych specjalnie nie przejmował, a przecież kara za ujawnienie np. tajemnicy skarbowej jest taka sama. Dziś łatwiej jest odmówić informacji, bo RODO. A wystarczyłaby odpowiednia procedura – przekonuje ekspert.
Chodzi o sposób potwierdzania tożsamości, jaki stosują m.in. banki. Ich konsultanci, aby upewnić się, że mają do czynienia z właścicielem konta, zadają serię krótkich pytań, np. o datę urodzenia czy nazwisko rodowe matki. Podobny system funkcjonuje również obecnie w urzędach skarbowych. – Każdy, kto wysyła roczny PIT przez internet, wie, że nie potrzebuje do tego specjalnych certyfikatów czy kwalifikowanego podpisu elektronicznego. Jedną z danych, po których system identyfikuje podatnika, jest przychód z zeznania za poprzedni rok – powiedział w rozmowie z „Rzepą” radca prawny Artur Nowak, partner w kancelarii DZP Domański Zakrzewski Palinka.
Źródło: „Rzeczpospolita”