Gdy informacja o podwyżkach rachunków za prąd stała się już niemal pewna, Ministerstwo Energii zapowiedziało wsparcie. Najpierw resort chciał dać rekompensaty (i to nawet nie pełne) tylko osobom z pierwszego progu podatkowego, ale 20 listopada 2018 roku minister Tchórzewski powiedział, że wsparcie i to 100 proc. otrzymają wszyscy i są na to pieniądze w budżecie.
Koszt takiego opłacania podwyżek przez rząd wyniesie przeszło 2 mld złotych rocznie. Problem jest w tym, że lwia część tej kwoty ma pochodzić ze sprzedaży praw do emisji CO2 (to zresztą jeden z czynników, które wpływają na ceny energii). Zdaniem „Gazety Prawnej” są to jednak środki, które powinny być przeznaczane na redukcję emisji gazów cieplarnianych, a nie wsparcie finansowe obywateli. Komisja Europejska może więc spojrzeć na taką decyzję polskiego rządu niezbyt przychylnym okiem.
- Według mnie rekompensaty z tytułu podwyżek cen prądu będą wymagały notyfikacji Komisji Europejskiej, zarówno w przypadku transferu środków do spółek energetycznych, jak i większości odbiorców indywidualnych – dodaje, cytowany przez „DGP”, Filip Elżanowski, radca prawny w Elżanowski Cherka i Wąsowski Kancelaria.
Warto jednak przypomnieć, że ceny prądu w Polsce, według danych Eurostatu, są jednymi z najniższych w Europie. Podwyżki zaś związane są z tzw. zielonymi certyfikatami – w Polsce energię wytwarzamy przede wszystkim z zanieczyszczającego powietrze węgla i to za możliwość spalania go płacimy tak dużą cenę. To jeden ze sposobów UE, by kraje członkowskie zaczęły korzystać z odnawialnych źródeł energii.