Jarosław Kaczyński w szczerej rozmowie przyznał, że Bartłomiej Misiewicz - odwołany rzecznik MON i symbol skoku PiS na spółki skarbu państwa, bardzo zaszkodził Prawu i Sprawiedliwości.
Zobacz koniecznie: Hojny Waszczykowski. MSZ wydał w miesiąc 11 mln zł na nagrody
Czy to oznacza koniec kolesiostwa i nepotyzmu w państwowych firmach? - Trudno byłoby coś zmienić w Polsce, jeślibyśmy trzymali w spółkach Skarbu Państwa stare kadry, które poznaliśmy słuchając taśm z Sowy i Przyjaciół - przekonuje prezes PiS.
Następnie wyjaśnia, że w czasie pierwszych rządów PiS (2005-07), wprowadzono "bardzo zobiektywizowanie konkursy w których decydowało kategorie merytoryczne". - Skończyło się to fatalnie. Wprowadziliśmy do spółek całą rzeszę ludzi, którzy mieli co najmniej doktorat z ekonomii lub prawa związanego z gospodarką, i natychmiast byli oni pochłaniani przez patologiczny system funkcjonujący w tych spółkach. Teraz odwołaliśmy się do innego mechanizmu, bo tamten zawiódł. Mianujemy ludzi z bliskich nam środowisk, którzy realizują nasz program - podkreśla prezes Kaczyński.
Polityk dodaje, że "ten system też ma mankamenty" i PiS stara się go naprawiać, stosując także "kryteria kompetencji".
Źródło: "Gość Niedzielny"