"Puls Biznesu" w połowie stycznia opisał, że zaginione miliony złotych, to nadwyżka pieniędzy jaka w CBA powinna pozostać w funduszu operacyjnym, niewykorzystana przez funkcjonariuszy. - Z rocznego rozliczenia wynikało, że w kasie biura na koniec 2019 r. powinno zostać kilka milionów nadwyżki. Rozliczeniami pieniężnymi zajmowała się agentka CBA, pracownica z kilkuletnim stażem - czytaliśmy w dzienniku. Procedura sprawdzająca wykazała, że brakuje 5,5 mln zł w gotówce! Późniejsze medialne doniesienia wskazywały, że skala malwersacji jest prawie dwukrotnie większa i wynosi około 10 mln zł. - Przy czym połowa tej kwoty to gotówką, która zniknęła z funduszu operacyjnego. Druga połowa to nieprawidłowości do jakich mało dojść we wcześniejszym okresie.
Zobacz również: Niższe rachunki za prąd. Ruszył program „Mój prąd”. Jak złożyć wniosek?
– Nie jest prawdą, jakoby CBA utraciło jakiekolwiek środki finansowe – poinformowano w komunikacie.
Sprawdź także: Premier Morawiecki powołał nowego prezesa UOKiK. Kim jest Tomasz Chróstny?
Według medialnych doniesień jedną z odpowiedzialnych za proceder malwersacji miała być kasjerka CBA, Katarzyna G. Wobec kobiety i jej męża zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Postawiono im zarzut przywłaszczenia mienia znacznej wartości w postaci pieniędzy należących do CBA. Nie wiadomo jednak o jakie kwoty chodzi. Jak pisze „Rzeczpospolita” Centralne Biura Antykorupcyjne zwolniło podejrzaną z pracy.