W lipcu ubiegłego roku prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych, która wprowadza m.in. opłatę emisyjną od paliw. 15 proc. z pobieranych od każdego 1 tys. litrów sprzedanego paliwa, ma trafić do nowo utworzonego Funduszu Niskoemisyjnego Transportu, który będzie się zajmował realizacją projektów związanych z rozwojem sieci ładowania samochodów elektrycznych i popularyzacją elektromobilności. Opłata wynosi 80 zł netto od każdego 1 tys. litrów paliwa, który trafi na rynek w naszym kraju.
Podwyżka cen paliw?
Właściciele spółek paliwowych zapowiadali, że dodatkową opłatę pokryją, co równałoby się z tym, że kierowcom nie grożą podwyżki cen. Swoje stanowisko dalej podtrzymują.
- Zyskujemy przekonanie, że wprowadzenie opłaty emisyjnej nie będzie skutkować wzrostem cen dla naszych klientów detalicznych. W naszej polityce cenowej kierujemy się bowiem budowaniem długofalowych relacji z klientami - czytamy w stanowisku Lotosu, cytowanym przez TVN24.
Z kolei eksperci analizujący rynek sądzą, że podwyżki cen paliwa są po prostu nieuniknione.
- Mimo zapewnień ministra energii oraz krajowych producentów paliw, wprowadzenie nowego obowiązku będzie oznaczało wzrost cen hurtowych, a w konsekwencji wyższe ceny detaliczne - mówi Urszula Cieślak z BM Reflex, w rozmowie z TVN24.
Dodała też, że korzystna teraz jest sytuacja na rynku ropy. Dzięki temu nową opłatę uda się "ukryć" w cenie detalicznej tak, że nie zobaczymy skokowego wzrostu cen paliw po 1 stycznia.
Innego zdania są analitycy z portalu e-petrol. Ich zdaniem wejście w życie opłaty emisyjnej nie spowoduje skokowego wzrostu cen paliw. Wiele wskazuje na to, że duża część tej opłaty już dzisiaj może znajdować się w cenach paliw.
Źródło: tvn24bis.pl