Spis treści
- Powstańcza broń za damską biżuterię
- W krwi się skąpało, wniwecz się obracając...
- Wielkim staraniem pań
- Patriotki między stany
- Zsyłka bohaterek powstania
- Szpitale, lazarety i markietanki
- Kobieta polska - wieczny spiskowiec
Franciszek L. von Erlach, pułkownik armii szwajcarskiej, który miesiącami przyglądał się przebiegowi powstania, nazwał Polki jego duszą. Pisał, że „odgrywają w obecnym powstaniu tak niesłychanie ważną rolę, że zagranicą nie można o tym wyrobić sobie pojęcia, jeżeli się tego naocznie nie widziało”. Zatem co było widać naocznie, a często pokątnie, o których to faktach nie każdy miał pojęcie?
Większość kos na sztorc stawianych było kutych dzięki kwestom, zbiórkom, a wszystko to organizowane było przez kobiety, często w ukryciu, z narażeniem się na zsyłkę.
Powstańcza broń za damską biżuterię
Na kosy potrzebne było żelazo. Powstańcy ukrywający się po lasach miesiącami i toczący wyniszczające walki w niesprzyjającym klimacie buntowniczych miesięcy 1863 r. potrzebowali długich skórzanych butów, baranich czap, wełnianych sukman. Bez różnicy wszystkie stany poza magnaterią toczyły nierówny bój, mając dubeltówki i broń myśliwską, kupione również staraniem pań, przeciwko armatom. Insurekcja styczniowa była przedsięwzięciem bardzo kosztownym. Na zasilenie powstańczych kas wyprzedano rodowe srebra, złotą biżuterię, bieliznę haftowaną jedwabiem. Powstanie kosztowało też życie wielu spośród tych, którzy na zaborcę szli na przedzie z bronią, jak i kosynierów podążających za oddziałami.
Rosyjski zaborca skonfiskował mnóstwo majątków, ze szlacheckich gospodarzy robiąc „Niechciców” – weteranów zmuszonych zarządzać cudzymi włościami. Cierpiały na tym całe pokolenia.
W czasie zawieruchy kobiety nie chciały rodzić, a młodych mężczyzn zostało po dworach i chałupach jak na lekarstwo. Po kolejnej przegranej ucierpiała więc także liczebność Polaków. Kobiety działały nie tylko poza frontami powstańczych walk. Mężnymi kurierkami były Anna Czaplicka, Barbara i Emilia Guzowskie, Teofila, Emilia i Józefa Barcz oraz Aniela Ledoux i Anna Konarzewska.
W krwi się skąpało, wniwecz się obracając...
Powstanie styczniowe nie miało szans z uzbrojonym zaborcą. I choćby panie podejmowały nawet dziesięciokroć większy wysiłek na rzecz budowania powstańczej armii, i tak wszystko to, jak mówiła Marta Korczyńska z „Nad Niemnem”, „w krwi się skąpało, wniwecz się obracając”.
Już w noc styczniową nie odnieśliśmy sukcesu. Jadwiga Prendowska, kurierka Mariana Langiewicza, zanotowała: „Straszna to była noc. Od zmysłów odchodziłam z niepokoju i trwogi o los wszystkiego. Pełno uciekinierów przybiegało, opowiadając, że wszystko stracone, przepadłe”.
Następnie przeciwko 7 tys. spiskowców wystąpiło 100 tys. żołnierzy armii rosyjskiej ze 170 armatami. Naszym leśnym udało się przeprowadzić 32 akcje zbrojne – najwięcej, bo aż osiem, na Podlasiu. Dowództwo rosyjskie koncentrowało wojska w dużych miejskich garnizonach. Podobnie postąpił pułkownik powstania styczniowego, Apolinary Kurowski, który założył obóz w Ojcowie z 500 powstańcami.
Do marca udało się zgromadzić w Królestwie Polskim trzy duże zgrupowania partyzanckie oraz co najmniej trzy razy na dzień nękające wroga napadami. Rosjanie odpowiedzieli lutową kontrofensywą, atakując pod Węgrowem. Pod dowództwem Józefa Matlińskiego i Władysława Jabłonowskiego powstańcy roznieśli wroga kosami, widłami i sztachetami, by zaraz potem ponieść klęskę pod Siemiatyczami. Oddział Kurowskiego, dowódcy, który stał się obiektem kpin, został zmuszony do ucieczki z Miechowa i porzucenia 150 zabitych i tyluż wyjących z bólu rannych na ulicach miasta. Wszyscy spłonęli, razem z Miechowem.
Wielkim staraniem pań
Mimo absolutnie bohaterskiego zaangażowania kobiet w powstanie styczniowe do dzisiaj pokutuje przekonanie, że panowie szlachta, w tym panowie z zaścianków, a także chłopi – w obu tego słowa znaczeniach – szli do ataku, a gdzieś w tle, popłakując w haftowane chusteczki, czekały na nich (zwykle się nie doczekując) stęsknione matki, siostry, żony i narzeczone. A największym przejawem patriotyzmu z ich strony był opór materii: czarnej tafty, takiegoż aksamitu i niedrukowanego jedwabiu. Żałoba narodowa nie była kaprysem. Za noszenie kiru, który kobiety przywdziały po warszawskiej masakrze 1861 r. na terytorium zaboru rosyjskiego groziły kary i restrykcje. Po 1863 r. również zaborze pruskim zabroniono noszenia żałoby i symbolicznej biżuterii pod karą więzienia.
Fundusze na powstanie gromadziła Zofia Wodzicka „Szaniawska”, której mąż dowodził powstańczym oddziałem. Jej przyjaciółka Konstancja Pawłowska „Cieszkowska” była na Lubelszczyźnie kurierką.
Większość zaangażowanych kobiet sprawdzała się w rozbudzaniu świadomości narodowej, którą wykuwały podczas religijnych uroczystości – podniosłych i wyciskających z oczu łzy, a cenne fundusze nawet z zatwardziałych, zaszytych kieszeni.
Staraniem dobrze zorganizowanych pań powstawały organizacje tworzące podziemne powstańcze państwo oraz broniące ofiar carskich prześladowań.
Patriotki między stany
Aby zwiększyć szanse wygranej, konieczna była powstańcza agitacja na wsiach i pośród mieszczaństwa. Szlachta była świadoma sytuacji i to ona wymyśliła ten kolejny romantyczny zryw, nie mogąc znieść poniżenia narodu, jakim była niewola. Pomiędzy chłopskie sukmany i trzymających się trochę z boku mieszczan, niepotrafiących przedzierać się przez chaszcze i brnąć po wertepach, wchodziły patriotki, ryzykujące konfiskatę mienia, areszt, a nawet zesłanie.
Po zapadłych zakrystiach i chałupach z klepiskiem uczyły chłopów „Mazurka Dąbrowskiego” i recytowały patriotyczne wiersze budzące narodową dumę. Starsze panie celowały w organizacji manifestacji o charakterze narodowo-religijnym, uderzając w najwyższe tony, uciekając się do sumień i odwołując do „wiary ojców”. Skutek był nadzwyczajny i zwłaszcza młodzi chłopcy szli szeregami naprzeciw tłumiącym głośne sprzeciwy carskim żołnierzom, pozostawiającym po sobie strugi krwi na bruku.
W Warszawie Narcyza Żmichowska, Emilia Gosselin, Paulina Krakowowa i Anna Skimborowiczowa w początkowym okresie powstania zebrały imponujące 40 tys. rubli, aby wyprawić uroczyste pogrzeby kilku poległym i jeszcze wypłacić zasiłki ich osieroconym rodzinom. Wtedy jeszcze Polacy mieli złoto, kosztowności i chęć przysłużenia się ojczyźnie. Im dalej w las szli powstańcy, tym trudniej było zebrać potrzebne kwoty nawet najbardziej przedsiębiorczym patriotkom. Aby krzepić polskie serca, nie szkoda było ani rubla. Gorzej, kiedy rubli zaczęło brakować. Wtedy trzeba było postawić na niewielkie składki.
Zsyłka bohaterek powstania
W stolicy trzy żony publicystów, Seweryna Pruszakowa-Duchińska, Emilia Hennelowa i Józefa Gregorowiczowa oraz Wanda z Wolskich Umińska, zaczęły organizować tajne stowarzyszenia, których uczestnicy płacili niewygórowane składki na pomoc uwięzionym. Więźniom potrzebna też była pomoc procesowa i widzenia z bliskimi, z którymi po skazaniu na katorgę mogli już nigdy się nie zobaczyć.
Stowarzyszenia dbały, by aresztowani nie tracili ducha. Stowarzyszone kobiety działały też wprost – w strukturach powstańczego państwa.
Pod podłogą w swoim warszawskim mieszkaniu Emilia Heurichowa przechowywała kasę Centralnego Komitetu Narodowego, a Organizacja Narodowa wydawała swoje pisemko „Ruch”. Karolina Kraszewska, Pelagia Zgliczyńska i Maria Ilnicka podejmowały porównywalne ryzyko. Doszło jednak do denuncjacji, do schowka wkroczyła policja, a panie Emilia Heurichowa i Karolina Kraszewska dostały nakaz przeniesienia się do guberni wiackiej w północno-wschodniej europejskiej Rosji.
Maria Ilnicka, żona kasjera Wydziału Skarbu Rządu Narodowego, a siostra członka Komitetu Centralnego Narodowego, współredagowała Manifest z 22 stycznia 1863 r.
Szpitale, lazarety i markietanki
Po wybuchu powstania kobiety także chwyciły za broń, ale głównie organizowały szpitale i lazarety, szyły ciepłą bieliznę dla powstańców oraz rwały prześcieradła na bandaże dla rannych. A było powstanie styczniowe istną jatką. Kobiety tworzyły także Bractwa Opatrzności Bożej, a zasadą było, że mogą działać wspólnie po cztery, bez względu na wyznanie, ale opiekę nad ich działalnością ma sprawować katolicki ksiądz.
W zakładaniu powstańczych szpitali nieoceniona była Jadwiga Prendowska: z jej inicjatywy działało ich pięć. W Galicji i Poznańskim działały tzw. Komitety Niewiast. Ich zadaniem również było tworzenie szpitali dla rannych powstańców.
Pora przypomnieć jeszcze jedne kobiety zaangażowane w powstanie - markietanki. Zapomniane przez historię zbiegłe chłopki, które podążały za wojskiem gotując, piorąc i opatrując rany.
Kobieta polska - wieczny spiskowiec
Państwem, o które walczyli powstańcy styczniowi była Polska nierealna, nie do odnowienia w II połowie XIX w. Na ziemiach polskich panowały tak anachroniczne stosunki feudalne, że ideolodzy powstania wypierali ze świadomości, że cała ta zawierucha odbywa się prawie 80 lat po rewolucji francuskiej: w świecie innym niż ten, w którym kwitła wielonarodowa Rzeczpospolita. Jej idea powiewała jednak na powstańczych sztandarach.
Po przegranym zrywie na naród spadł całun beznadziei. Zbiorowo dźwigano ogrom śmierci. Walk, o których wie historia, było sporo, lecz o niezłomnej pracy u podstaw nikt nie usłyszał.
Rosyjski publicysta Mikołaj Wasyliewicz Berg, ten sam, który na język rosyjski przełożył „Pana Tadeusza”, pisał o Polkach: „Kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym i niewyleczonym spiskowcem”. Cześć dzielnym powstańczyniom 1863 roku!