Wystarczy posiadać 11 tys. dolarów aby mieć możliwość zdobycia najwyższego szczytu świata. Mount Everest od lat przyciąga wielu śmiałków, którzy w przeciwieństwie do doświadczonych himalaistów, przechodzą jedynie krótkie przeszkolenie. Należy podkreślić, że Dach Świata, mimo swojej wysokości należy do jednych z prostszych gór. Nie ma tam, jak na przykład na K2, pionowych ścian do wspinania. Niestety „turystyka wysokogórska” nie jest w 100 procentach bezpieczna, a tworzące się kolejki w drodze na szczyt zwiększają ryzyko tragicznych wypadków. Komercyjne firmy zapewniają krótkie przeszkolenie, oraz opiekę szerpów, którzy będą pomagali wspinaczom nieść ich sprzęt. Niestety, ludzie często zapominają jak dużo rzeczy może pójść nie tak na takich wysokościach. Mount Everest ma 8848 m n.p.m. „Strefą Śmierci” nazywa się obszar powyżej 7,9 tys. metrów, gdzie człowiek nie jest w stanie przeżyć kilku dni, ciężko się oddycha, wzrasta ryzyko zakrzepicy i innych wypadków. W tym środowisku każdy krok wyniszcza organizm, na takich wysokościach liczy się czas, na szczytach powinno się spędzać go jak najmniej.
ZOBACZ TEŻ: Pierwsza na świecie kampania TikTok, promująca konkretne państwo! Na kogo padł wybór?
W sieci pojawiło się niedawno zdjęcie przedstawiające kolejkę ludzi czekających na zdobycie szczytu. Jak donosi Nirmal "Nims" Purja, Nepalczyk, który zdobył trzy ośmiotysięczniki w dwa dni, tłum na Evereście wynosił 320 osób. Tego dnia życie na „Dachu Świata” straciły trzy osoby, zwiększając tegoroczny bilans do 20 ofiar.
- Turystyka wysokogórska już od dawna nie ma nic wspólnego z himalaizmem. Tabuny bogatych ludzi za ciężkie pieniądze wprowadza się na najwyższy szczyt Ziemi, żeby w gabinecie powiesili sobie pamiątkowe zdjęcie – powiedział polski, znany himalaista Krzysztof Wielicki dla „Gazety Wyborczej”.