Wielkie zmiany w Polsce. Akwizycja PGNiG ma nastąpić nie w 2021 roku, a najpewniej do połowy 2022 roku. Zaś przejęcie Lotosu może nastąpić szybciej. W przypadku PGNiG wniosek o przejęcie znajduje się obecnie w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tymczasem kwestia przejęcia przez Orlen Lotosu była analizowana przez KE przez dwa lata.
Zdaniem Daniela Obajtka cytowanego przez interia.pl, fuzja to szansa dla firm na przejście suchą nogą przez transformację energetyczną. Tradycyjne paliwa, zdaniem Obajtka, będą bowiem stopniowo odchodzić do przeszłości i nastąpi to szybciej, niż nam się wydaje. Szczyt jest już za nami, mamy do czynienia ze spadkiem konsumpcji.
- Pik był w 2019 roku. Europa zaczyna się coraz bardziej zazieleniać. Myślę, że tradycyjny przemysł paliwowy będzie funkcjonował jeszcze przez 10-15 lat. Im bliżej Wschodu, tym jego żywotność będzie dłuższa - ocenia Obajtek. Dodaje, że kilka rafinerii w Europie przestało już istnieć, kolejne będą wygaszane. - Przetrwają rafinerie zoptymalizowane, o pogłębionym przerobie, spięte z przemysłem petrochemicznym - dodaje.
Prezes zwraca uwagę, że już teraz marża na przerobie rafineryjnym jest dużo słabsza niż marża petrochemiczna, która jest wysoka i - jak zakłada Obajtek - będzie coraz wyższa. Obecnie spółka posiada jedną koncesję, w ramach której może postawić farmę o mocy 1200 MW. Budowa rozpocznie się w 2023 r., a zakończy w 2026 r. Prezes podkreśla, że termin rozpoczęcia budowy w żaden sposób nie jest zagrożony.
Zdaniem Daniela Obajtka morska energetyka wiatrowa to szansa dla polskiej gospodarki, pod warunkiem jednak, że jak największa część usług i towarów pochodzić będzie z kraju. Szacuje, że docelowo, uśredniając całość realizowanych przez spółkę przyszłych inwestycji, udział tzw. "local content" może wynieść 50-60 proc.
To wymaga jednak odpowiedniego przygotowania pewnych gałęzi polskiej gospodarki, by przedsiębiorstwa były w stanie odpowiedzieć na potrzeby inwestorów. - Jest następnych jedenaście koncesji do zagospodarowania, mamy więc na to czas. Nie można było pewnych rzeczy zrobić wcześniej. Inwestycje na Bałtyku to nie kwestia półtora roku, a 12-13 lat. Nie uważam, by to było za późno na wykorzystanie potencjału polskiej gospodarki - mówił.