Epidemia wciąż trwa, tymczasem mamy trzeci etap odmrażania gospodarki. Od 18 maja czynne są zakłady fryzjerskie, salony kosmetyczne, restauracje, kawiarnie. Jednak nie działają tak jak dotychczas tylko w reżimie sanitarnym związanym z epidemią koronawirusa. Przepisy mówią dość jasno, czego nie wolno, a co wolno podczas wizyty w takim miejscu. Na przykład w lokalach gastronomicznych pomiędzy stolikami musi być zachowana odpowiednia odległość, sztućce najlepiej jednorazowe i rekomendowane zostało przeniesienia spożywania posiłków i przekąsek przez gości do ogródków (o ile to rzecz jasna w ogóle możliwe).
Polecane: Trzeci etap odmrażania gospodarki - szczegóły
Jednak problem mają lodziarnie, a raczej ich klienci. Większość klientów nie je lodów na miejscu czy w kawiarnianym ogródku, tylko po prostu zajada się przysmakiem podczas spaceru. Jak to zrobić, kiedy w przestrzeni publicznej wciąż trzeba mieć na ustach i nosie maseczkę (lub coś innego zasłaniającego te części twarzy)? Niestety, jedząc lody czy gofry w przestrzeni publicznej, narażamy się na mandat rzędu 500 zł. Taka właśnie kara grozi za brak maseczki na ustach i nosie w przestrzeni publicznej. A że akurat ktoś zdjął maskę, by wpałaszować gofra czy loda, siedząc sobie na ławeczce w parku czy spacerując uliczkami miasta, to stróżów prawa niewiele powinno obchodzić. W takiej sytuacji mają prawo do wystawienia mandatu wysokości 500 zł.