Zakrywanie nosa i ust w komunikacji miejskiej i sklepach jest obowiązkowe. Nie tak dawno w mediach pojawiły się informacje, że policja będzie sprawdzać czy Polacy przestrzegają wytycznych. Za brak maseczki w autobusie grozi wysoki mandat. Niestety, upalna pogoda i wakacje sprawiły, że wiele osób frywolnie podchodzi do obowiązujących zasad, mimo że epidemia wcale nie słabnie. - Maseczki w sklepach są kwestią egzekucji prawa. Jedno to klient bez maseczki, a drugie to ekspedient, który go nie upomina – powiedział Andrusiewicz.
Zobacz również: Koronawirus: na zakupy tylko w maseczce. Są ogniska koronawirusa w sklepach
Sprawdź również: Ponad 77 mln zł dla firm i naukowców. Kto ma największe szanse na pieniądze?
Za brak zasłonięcia twarzy w miejscach, w których jest to wymagane, grozi mandat do 500 złotych, dodatkowo taką osobę może spotkać kara wymierzona przez sanepid w wysokości do 30 tys. złotych. Maseczka jest obowiązkowa w każdym miejscu, gdzie nie jest możliwe zachowanie dwumetrowej odległości pomiędzy ludźmi, wymóg ten obowiązuje również na świeżym powietrzu. Dodatkowo twarz należy zasłaniać w autobusach i tramwajach, sklepach, kinach i teatrach, salonach masażu i tatuażu, kościołach, urzędach oraz bankach. Jest jednak także druga strona medalu, wiele osób skarży się, że przy obecnych warunkach pogodowych noszenie maseczki jest praktycznie niemożliwe. Często w komunikacji miejskiej nie jest włączana klimatyzacja co w porównaniu z osłoniętą twarzą może skutkować wieloma omdleniami.
- Pojawiają nam się zakażenia w sklepach i ogniska sklepowe. Tu ponowny apel: jesteśmy w sklepie, to powierzchnia zamknięta, mamy obowiązek stosować maseczki. Niestety, dzisiaj w sklepach przynajmniej połowa odwiedzających nie nosi maseczki. Zaczynają się pojawiać ogniska sklepowe. I to jest pytanie do właścicieli sklepów: czy chcą mieć zamknięty sklep i personel w kwarantannie? Bo jak widać, apele do klientów sklepów nie docierają. Może w końcu dotrą do właścicieli sklepów - przestrzega wiceminister zdrowia Wojciech Andrusiewicz.